kk

piątek, 26 lipca 2013

Nic nas już nie zatrzyma - rzucamy nałogi.

Pamiętacie, jak wspominałam Wam o kampanii społecznej: "Eks - palacze - nic ich nie zatrzyma"? Dla przypomnienia - w ramach akcji powstał program iCoach, który pomaga, motywuje, kontroluje i przypomina, dlaczego nie chcemy wrócić do palenia. Program ten jest zupełnie darmowy {dostępny w 23 językach} i podobno bardzo skuteczny. Skierowany on jest nie tylko do osób, które chcą rzucić palenie, ale także do tych, którzy jeszcze się wahają lub dopiero po cichu myślą o rzucaniu papierosów.

Program iCoach składa się z 5 faz:
1. Nie mam zamiaru przestać.
2. Powinnam/powinienem rzucić palenie, ale nadal się waham.
3. Wkrótce rzucę palenie.
4. Właśnie rzuciłam/rzuciłem palenie.
5. Nie palę już od jakiegoś czasu.

Przy okazji tamtego wpisu, wspominałam Wam, że moja Mama nosi się z zamiarem rzucenia papierosów. Pomysł ten kiełkował w jej głowie bardzo długo, podobnie jak moja walka ze słodyczami. Jak wiecie, ja sama nie jem słodyczy od prawie tygodnia {wiem, wiem sukces :D}, co zmotywowało moją Mamę do podjęcia walki z jej własnym nałogiem. Dodatkowym bodźcem do rzucenia palenia jest mój Synek, który coraz częściej naśladuje palącą Babcię {o ZGROZO!}. Wygląda to śmiesznie, ale po zastanowieniu to jest po prostu przerażające! Myślę, że właśnie to dało do myślenia mojej Mamie. Chyba nikt nie chciałby, żeby jego wnuczek/syn/córka kojarzyło palenie z czymś fajnym i wartym naśladowania.

Nie wiem, na ile tym razem uda nam się porzucić nasze słabości, ale wierzę, że to jest właśnie ten moment. O ile ja ze swoim problemem muszę sobie radzić sama, o tyle moja Mama w końcu zdecydowała się na podjęcie próby z iCoach. Poniżej prezentuję jej wykres przedstawiający jej motywację do rzucenia nałogu, który zrobiła na stronie kampanii.


środa, 24 lipca 2013

Z cyklu polecam: nerkowce z Lidla.

Od kilku dni chodziły za mną nerkowce. W dużej mierze związane jest to z moim odwykiem od słodyczy. Z dumą ogłaszam, że od 4 dni nie miałam nic słodkiego w buzi :D Może dla niektórych to nic, ale dla mnie - słodyczoholika - to sukces nie z tej ziemi. Wierzę, że uda mi się raz na zawsze rozprawić z tym nałogiem i w końcu mój ABS ładnie wyłoni się z tłuszczowej otchłani ;)

Na szczęście dzisiaj zaopatrzyłam się w nową broń - mieszankę orzechów i suszonych owoców z Lidla i Biedronki. Bardzo lubię te produkty - są w miarę tanie, dobre w smaku i w dość nienagannym stanie. Dzisiaj skupię się na nerkowcach, które wprost uwielbiam.


Orzechy nerkowca do najtańszych nie należą - często nazywane są produktem luksusowym. Niestety to prawda, chociaż tak jak mówiłam, w Lidlu można kupić 200g paczuszkę za niecałe 8 zł. Orzechy nie są ani solone, an prażone, co wg mnie wielki plus. Nie przepadam za doprawianymi nerkowcami, według mnie tracą wtedy swój naturalny smak. Nerkowce są doskonałym źródłem białka, magnezu, cynku, skrobi, wapnia, biotyny, miedzi, błonnika, witamin. Są bogate w jednonienasycone tłuszcze, które chronią przed chorobami serca, regulują poziom cukru we krwi, pobudzają pracę mózgu i łagodzą stany depresyjne. Co więcej, mają zbawienny wpływ na włosy, paznokcie i skórę {źródło: http://dlaemeryta.pl/?option=com_content&view=article&id=241:dlaczego-warto-jesc-orzechy-czesc-pierwsza-nerkowce&catid=13&Itemid=412}

Fit mama - nowy trend wśród matek?

Jessica Alba, Snooki, czy Shakira, to tylko kilka przykładów kobiet-matek, które po porodzie w szybkim tempie wróciły do swojej figury sprzed ciąży. W dużej mierze zmiany te podyktowane są wymaganiami ich zawodu - celebryci pod tym względem mają o wiele gorzej niż 'normalni' ludzie. Ciągłe życie pod czujnym okiem paparazzi zmusza do szybkiej walki z nadprogramowymi kilogramami. Wydawać by się mogło, że to jest główny motyw ich pociążowych metamorfoz. Ale czy jedyny? 

Niekoniecznie. Wystarczy spojrzeć na rodzime, najbliższe podwórko. Coraz częściej łapię się na tym, że młode mamy szybko wracają do formy sprzed ciąży. Kto nie wierzy, niech zobaczy, ile fitblogów prowadzonych jest przez mamy. Niejednokrotnie mogą się one pochwalić bardziej wysportowanymi sylwetkami od niejednej nastolatki. Ale żeby nie było, że tylko kobiety prowadzące blogi są reprezentantkami fit mam. Bo to nieprawda. Duża część z Was, która śledzi mnie na fanpage'u, czy na blogu także należy do tej grupy, a praktycznie każda osoba jest na swojej fit drodze.

Niedawno z ciekawości zapytałam Was o motywy Waszej walki o ciało sprzed ciąży. Zanim jednak przejdę do podsumowania Waszych wypowiedzi, napiszę co mnie motywuje do powrotu do przedciążowej formy. W głównej mierze jest to chęć udowodnienia sobie i innym, że kobieta po porodzie wciąż może wyglądać atrakcyjnie i mieć ładne ciało. Chciałam móc bez oporów nosić obcisłe bluzki i nie krępować się odstającym spod ubrań brzuszkiem. Może to próżne, ale chyba nie znam osoby, która nie chciałaby dobrze wyglądać. Dla jednych 'dobrze' to rozmiar 40, dla innych 36. Nie będę tutaj w to wnikać, bo każdy ma swoje postrzeganie piękna. Niekoniecznie chodzi tylko o piękne wysportowane ciało, ale przede wszystkim o lepsze samopoczucie i kondycję.



niedziela, 21 lipca 2013

Jak wybrać dojrzałe awokado?

Miłośniczką awokado jestem od niedawna, dokładnie od kwietnia tego roku {swoją przygodę z tym owocem opisywałam także na blogu}. Hmmm... Chociaż słowo miłośniczka jest troszkę nad wyrost. Lubię je czasami wpleść do mojego jadłospisu, ale i tak największą fanką awokado jest moja Mama. I właśnie dla niej postanowiłam dzisiaj stworzyć ten wpis. Już od jakiegoś czasu prosiła mnie o wskazówki, jak ma wybierać awokado, żeby było dobre i dojrzałe. 


Mamusiu, mówisz i masz.

Jak sprawdzić, czy awokado jest dobre do spożycia?
-najłatwiejszym sposobem na sprawdzenie, czy owoc jest dojrzały, jest delikatne naciśnięcie jego skórki. Jeśli po naciśnięciu, awokado jest sprężyste i miękkie, to znaczy, że jest ono gotowe do spożycia. Ważne jest również zachowanie skóry awokado po naciśnięciu - jeśli skórka wraca do poprzedniego stanu, to śmiało możemy brać taki owoc do domu, jeśli naciśnięte miejsce nie wraca do swojego kształtu, oznacza to, że awokado jest już przejrzałe,
-kolejnym wyznacznikiem jest kolor awokado. Dojrzałe awokado z reguły ma ciemnozielone zabarwienie,


-trzecim sposobem jest sprawdzenie koloru pod szypułką. Jeśli jest ono zabarwione na biało, to jest ono dojrzałe, jeśli ciemne to jest przejrzałe. Dodatkowym rozwiązaniem jest naciśnięcie szypułki - jeśli delikatnie wsunie się w owoc tzn., że jest dojrzałe, jeśli wejdzie gwałtownie do środka to jest przejrzałe,
-po przekrojeniu pestka i miąższ powinny łatwo odchodzić od skórki.

Co zrobić, jeśli kupiliśmy niedojrzałe awokado?
-możemy pomóc mu dojrzeć poprzez umieszczenie go w torbie papierowej z bananami lub jabłkami :) lub możemy pozostawić je na parapecie kilka dni aż samo dojrzeje.
-włożenie awokado do lodówki spowolni jego dojrzewanie,
-by zapobiec ciemnieniu awokado, należy skropić miąższ sokiem z cytryny i ułożyć na talerzu przekrojoną stroną do dołu,
-żeby pasta z awokado nie ciemniała należy włożyć w środek pestkę od awokado :)

Hihi, mam nadzieję, że troszkę pomogłam.

Lubicie awokado?

J.

Przymusowe "water break"

No i stało się. Doigrałam się totalnie. Ku rozpaczy mojej i Czekoladki, który przyzwyczajony jest, że zawsze wieczorem, tuż przed kąpaniem, razem ćwiczymy Insanity. Niestety wczoraj musiałam odpuścić ćwiczenia, co nie zdarza mi się za często. Powód jest całkiem poważny - okropny ból ścięgna Achillesa oraz opuchnięta noga. Czułam, że tak to się skończy. Przedwczoraj podczas ćwiczeń czułam lekki dyskomfort, ale zlekceważyłam go {o ja głupia} i dokończyłam trening. Wczoraj, podczas spacerku z Czekoladką z ledwością dałam radę chodzić, dlatego postanowiłam nie kusić licha i odpuściłam sobie wieczorne ćwiczenia. Zdrowie jest najważniejsze, a z Achillesem nie ma żartów. Jak widać, problem z Insanity sam się rozwiązał. Chcąc nie chcąc muszę zrobić sobie przymusowe 'water break'. Coś czuję, że to moje pożegnanie z Insanity. Aleee... Nie ma tego złego. Przez te kilka dni, a może tygodni, skupię się na racjonalnym, zdrowym odżywianiu, 'przeproszę się' z ćwiczeniami na ABSik i się w pełni zregeneruję.


Na koniec jeszcze raz zwracam uwagę osobom, które myślą o rozpoczęciu Insanity - nie jestem pierwszą osobą i pewnie też nie ostatnią, która nabawiła się kontuzji podczas tego treningu. Naprawdę warto uważać na kolana, ścięgna itp. Program jest wymagający i bez odpowiedniego przygotowania i rozgrzewki, nie radzę go rozpoczynać. Ja sama powinnam była go odpuścić w tym feralnym dniu, ale niestety ambicja i pewnie głupota nie pozwoliła mi tego uczynić. Ech... Jednak człowiek powinien słuchać swojego ciała. No cóż... Mam tylko nadzieję, że sprawa z moją nogą nie jest poważna i za kilka dni wrócę do pełnej sprawności :)

Buziaki :)

J.

sobota, 20 lipca 2013

Insanity a spalanie tłuszczu.

4 tygodnie z Insanity za mną. Czy jestem zadowolona z treningu? I tak, i nie. Może na początku napiszę, dlaczego jestem zadowolona:
-zdecydowanie poprawiła mi się kondycja. Ćwiczenia, które na samym początku były dla mnie wyzwaniem, teraz są czymś normalnym. W końcu mam siłę by skupiać się na spinaniu mięśni brzucha, a nie na samym powtarzaniu ćwiczeń,
-dzięki narzuconemu planowi ćwiczeń, mam codzienną motywację do treningu. Jestem z natury osobą systematyczną, dlatego taka rozpiska maksymalnie motywuje mnie do ćwiczeń,
-zakochałam się w dynamice, intensywności i uczuciu w trakcie i po Insanity...

Ale, czy wybierając Insanity, o to mi chodziło? Nie do końca. Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, gdy napiszę, że szukając nowego treningu, w głównej mierze chodziło mi o spalenie tłuszczu z okolic brzucha {tak, wiem, nie można spalić tłuszczu tylko w jednym miejscu, ale jedyną częścią ciała, która mi przeszkadza jest mój brzuch, dlatego tak często o nim piszę}.

Zatem czy wybór Insanity, pod kątem spalania tłuszczu był okey? Dla mnie nie. Zanim poleją się hejty, napiszę dlaczego w moim przypadku się to nie sprawdza {nie mówię, że tak musi być w każdym przypadku, bo przecież znane są spektakularne metamorfozy po tym programie, w szczególności w połączeniu programu z odpowiednią dietą}.

piątek, 19 lipca 2013

Opaski silikonowe z hologramami - placebo?

Nie masz siły na trening? Załóż silikonową opaskę z 2 hologramami i do dzieła. 

 
http://www.powerbalance.com/productdetails.asp?family=Electric&im=BrightMango_PoolBlue.png&colors=Orange&writing_color=Blue&hologram=Blue

Power isn't back? No właśnie. Jak to z tymi opaskami jest? Nie ukrywam, że owa opaska chodziła mi po głowie od momentu zobaczenia podobnej w 'Killerze" Ewy. Od początku dosyć sceptycznie podchodziłam do tej całej mocy, jonów i innych magicznych właściwości wylatującej z rzekomej bransoletki. A teraz po przeczytaniu starego artykułu na TMZ {dzięki Fitback} o przegranym procesie słynnej firmy produkującej hologramiczne opaski utwierdziłam się o słuszności moich podejrzeń. O co chodzi? Otóż wspomniana firma Power Balance, która zajmowała się produkcją silikonowych opasek z hologramami musiała zapłacić wysokie odszkodowanie i umieścić stosowne oświadczenie, w którym przyznała, że nie ma żadnych dowodów naukowych na wpływ bransoletki na ciało ludzkie i na jego aktywność fizyczną. Heh, że też inne firmy nie boją się podobnych procesów....

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że cała masa sportowców, z drużyną Hiszpanii na czele wychwalała pod niebiosa skuteczność opasek. No i wierz tu człowieku sportowcom ;) Ciekawe ile im za to zapłacili ;) No cóż, business is business... Niestety. 

Ale jest i pozytyw tej całej sprawy - kolejny raz oliwa ekhm... a może hologram sprawiedliwy na wierzch wypłynął :)

Hmmm... A może ktoś ma inne odczucia? Może to siła sugestii i działa podświadomie? Zwykłe placebo?

J.

środa, 17 lipca 2013

Azura - fitness klub i siłownia w Dar es Salaam w Tanzanii.

Wyobraźcie sobie taką scenerię - zielone palmy, lazurowe niebo, biało - piaszczysta plaża i Wy wyginający się na macie do jogi :D Okeeey, wróć. Najpierw poleżymy sobie na plaży, później pojedziemy na safari do Parku Narodowego, a dopiero potem udamy się do fitness clubu. Pasuje :)? 


Tak właśnie wygląda życie bogatszej części społeczeństwa w Tanzanii oraz zagranicznych turystów. Relaks i aktywne spędzanie czasu wolnego. Jedni wybierają plażowanie, inni zwiedzanie atrakcji turystycznych Tanzanii {PN Serengeti, Kilimandżaro, wioski masajskie w Arusha, Jezioro Wiktorii itp.}, a jeszcze inni aktywność fizyczną. I tutaj z pomocą przychodzi nam fitness club Azura, który chciałam dzisiaj przybliżyć.

wtorek, 16 lipca 2013

Sylwetka Fit Mamy: Nicole "Snooki" Polizzi.

Na wstępie napiszę, że w życiu nie podejrzewałabym, że kiedyś napiszę o Snooki na blogu fitnessowym. Pewnie część z Was w ogóle nie wie kto to jest, a druga część chwyta się za głowę i myśli: Cooo? Snooki? To ta laska z MTV, która uwielbia panterkę, imprezy do rana i mocny makijaż?. 

http://hobokengirl.wordpress.com/2012/01/29/an-open-letter-to-snooki-and-j-woww-from-a-hoboken-resident/

Tak, zgadza się. To ta sama osoba :) Chociaż... Może nie do końca? Snooki po urodzeniu synka - Lorenzo całkowicie zmieniła swoje życie. Porzuciła imprezowy styl i zamieniła go na zdrowy tryb życia. Teraz jej dzień to przede wszystkim treningi, zdrowe jedzenie i opieka nad dzieckiem {+życie celebrytki of course}. Prawda jest taka, że można ją lubić lub nienawidzić, ale zmiana jaka zaszła w jej zachowaniu jest imponująca. Imprezowa Snooki w 7mc po porodzie zgubiła ponad 19 kg i została fit mamą, która z dumą prezentuje swoje ciało w gazetach, TV, na Instagramie, czy Twitterze. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Fit lifestyle wg Jah-stiny.

Czuję się spełniona. Naprawdę. Ale zanim to spełnienie nastało, od kilku dni chodziłam zamyślona i rozdrażniona. Powód? Nowy adres bloga. Wiem, dziwne to i głupie, a może i nawet dziecinne, ale nic na to nie poradzę, że lubię mieć wszystko zamknięte na ostatni guzik. Gdzieś na końcu moich receptorów nerwowych miałam wizję swojego logo. Logo, które opisywałoby całe moje życie, a jednocześnie byłoby nieprzesadzone. Nie będę Wam zdradzać ile było wersji fitlifestyle, ile kombinacji, ale na szczęście po paru dniach, w końcu nastała jasność umysłu! TADAM. Oto jest i ono - moje wymarzone logo:


W większym wymiarze możecie je podziwiać w nagłówku lub po kliknięciu w miniaturkę. Dlaczego się tak nim podniecam? Po pierwsze - przypadło ono do gustu Małej Czekoladce {z racji serca i jabłka}, mojemu bratu {a to jest sukces nie z tej ziemi, bo jest to największy krytykant na świecie} oraz mnie samej i Mamie. Druga sprawa - idealnie opisuje ono moje teraźniejsze życie tj. ekhm... zdrowy sposób odżywiania {Michaszki, lentilki i piszingery aaasio ode mnie :)}, ruch w każdej postaci oraz opieka nad moim ukochanym Czekoladowym Skarbem, który codziennie motywuje mnie do ćwiczeń. Całość zamknięta jest w "podniesionym potreningowym pulsie", który przytrzymuje mnie przy życiu {life, life babe :D}.

That's all. Cała filozofia, która skutecznie poprawiła mi humor. Wymyślając to logo, czułam się jak Einstein, który wymyślił słynne E=MC2 :)))) Taka mała rzecz, a cieszy :)

Mam nadzieję, że podzielacie mój entuzjazm :) Wkrótce inne zmiany, ale już nie tak drastyczne ;)

Buziaki,
J.

sobota, 13 lipca 2013

Insanity - odczucia po 3 tygodniach.

Co prawda jeszcze jestem przed dzisiejszym treningiem, ale myślę, że i tak mogę napisać, że 3 tygodnie Insanity za mną. Myślę, że to dobry czas na małe podsumowanie i spisanie własnych odczuć {pomiary będą wkrótce}.


piątek, 12 lipca 2013

FIT lifestyle.pl - nowe miejsce, stara ja.

Tak, jak w temacie. Od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem utworzenia swojego miejsca w sieci. Po wielu kombinacjach z nazwą, w końcu wybór padł na fitlifestyle.pl. Idealnie wpisuje się w tematykę mojego bloga i perfekcyjnie określa moje życie - w stylu FIT.

Jak widzicie, na razie niewiele się zmieniło - wkrótce większe zmiany {m.in. nowe logo, z którym mam mega proooblem ;D}, ale uspokajam, wciąż będzie jah-stinowo :) Śmiało mogę określić, że będzie to fit lifestyle by jahstina :)


Mam nadzieję, że zmiana nazwy Was nie odstraszy, a wręcz przeciwnie wciąż będziecie mnie wspierać w dalszej walce o perfekcyjne ciało po ciąży :)

Pozdrawiam serdecznie,
J.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Fit test INSANITY no2.

Uff. Za mną drugi sprawdzian sprawności fizycznej, czyli Fit test Insanity. Jak było? Podobnie jak za pierwszym razem - ciężko i wyczerpująco. Wydaje mi się, że zawsze tak będzie. W końcu za każdym razem daję z siebie max. swojej siły.


No, ale dość gadania, czas na wyniki drugiego fit testu:

Małe porównanie jak było/jest
switch kicks - 65/65
power jacks -  41/54
power knees - 82/94
power jumps - 25/30
globe jumps - 6/11
suicide jumps - 16/18
push-up jacks - 12/16
low plank oblique - 55/60

http://www.crayonmarksandtigerstripes.com/1209/fitness-friday-insanity-fit-test-3/

Jestem niesamowicie zadowolona z dzisiejszych wyników. Może nie jest to szczyt marzeń, ale porównując wyniki sprzed 2 tygodni z obecnymi widać olbrzymi progres, a przecież o to właśnie chodzi. 

Wiele osób pyta mnie, czy widzę jakieś zmiany po tych 2 tygodniach z Insanity. Powiem tak - wizualnie na razie niewiele się zmieniło, ale tutaj głównym winowajcą jest zła dieta, z kolei kondycja poszybowała w górę, czego przykładem są o wiele lepsze wyniki fit testu. Od dnia dzisiejszego, postanowiłam całkowicie 'poddać się' testom Insanity włączając w to dietę. Wtedy dopiero wypowiem się o skuteczności całego programu :)

Dla zainteresowanych wrzucam link do fit testu online :)
J.

New in: treningowe nowości.

A uzbierało się tego troszkę. Zaczynając od butów, przechodząc przez ubrania, a kończąc na płytkach treningowych. Jednym słowem - na bogato ;) A to jeszcze nie koniec - w planach mam kilka nowych gadżetów, które ułatwią mi biegowe życie, ale o tym wkrótce. Na razie skupię się na tym, co już mam w swojej szafie. Wybaczcie mi fotki "na kolanie", a właściwie na podłodze, ale to tylko taka mała zapowiedź nadchodzących outfitów. Mam nadzieję, że lada chwila uda mi się doprowadzić moje ciało do porządku {ostatnio się nie dogadujemy :P} i zaprezentuję wszystko na sobie :)

Na początek nowe płytki, które czekają na wypróbowanie i ocenienie. Jak wiecie, na razie ostro walczę z Insanity i bieganiem, dlatego nie wiem, kiedy uda mi się je przetestować, ale mam nadzieję, że nie będzie to za rok ;)

Pierwsza płytka "Total fitness" - dostępna z gazetą Shape, druga, autorska płyta Ewy Chodakowskiej, dostępna na jej stronie internetowej, a ja otrzymałam ją od firmy adidas :)


Kolejna nowość w mojej szafie - buty. Niezbędna treningowa część garderoby. Pierwsze to nike Dual Fusion ST2, które kupiłam stosunkowo niedawno będąc na zakupach w podkrakowskim Factory. Decydując się na ich wybór kierowałam się opiniami w sieci, no i... kolorem <3 Bardzo fajnie sprawdzają się podczas biegania, ale o tym też szerzej w kolejnym wpisie.

piątek, 5 lipca 2013

Zerwałaś się ze smyczy?

czyli reakcja mojego brata na wieść o moim bieganiu BEZ SYNKA. Wiem, wiem. Ciężko w to uwierzyć, ale od prawie dwóch lat jestem na wyłączność dla Czekoladki. Wszędzie chodzimy razem, spędzamy ze sobą 24h na dobę, a każde nawet najmniejsze wyjście bez niego wiąże się z moim wielkim wyrzutem sumienia. Nie wiem, dlaczego tak mam. Po prostu, czuję, że to jest właśnie mój obowiązek. Doszło nawet do tego, że zrezygnowałam z chodzenia do kosmetyczki, na rzecz mobilnego salonu kosmetycznego ;) Wiem, że to nie jest dobre. Ja to naprawdę wiem, że on także potrzebuje chwili beze mnie, dlatego postanowiłam znaleźć jakiś złoty środek i właśnie bieganie mi w tym pomaga. 


To taka chwila tylko dla mnie. Ja, muzyka i uciekające podłoże pod nogami. Cudowne uczucie. Właśnie za tym tęskniłam. Przed ciążą była to jedna z moich ulubionych aktywności fizycznych {zaraz po tenisie}. Teraz na nowo oswajam się z uczuciem powietrza na twarzy, z kroplami potu na dekolcie i bolącymi łydkami. Kocham to. Koooocham!

Chwilo trwaj wiecznie! :)

czwartek, 4 lipca 2013

Dopada mnie rutyna?

Przede mną 11 dzień Insanity. Dzisiaj wypada mi dzień bez cardio, więc nie będę za bardzo sapać, co nie oznacza, że się nie spocę ;) Cardio Recovery wbrew pozorom także potrafi dać nieźle w kość. Cieszę się na te dzisiejsze ćwiczenia, bo to w końcu jakaś odskocznia od intensywnych interwałów, które pomalutku zaczynają mnie nudzić. Pierwsze dni były o wiele lepsze - czułam, że to program dla mnie, byłam pod wrażeniem tempa i intensywności, ale teraz, z każdym dniem, coraz trudniej przychodzi mi codzienny trening. Coraz częściej myślę nad zakończeniem Insanity po pierwszym miesiącu. Udowodnię sobie, że dam radę, ale nie wiem co z kolejnym miesiącem. Zobaczę wkrótce. Jeśli będą jakieś fajne efekty to będę kontynuować, jeśli nie to przerzucę się na coś innego. 


Na co? Już piszę - planuję zacząć biegać. I to od dzisiaj. Jedyne co mnie blokuje to sprawy organizacyjne. Nie bardzo wiem, jak zorganizować sobie czas 'bez Synka' {w sensie bieganie}. Do tej pory takowy nie istniał - ćwiczyłam z nim albo podczas jego drzemki {to wiąże się też z naszym przywiązaniem do siebie}. Teraz, gdy planuję zacząć biegać, chcąc nie chcąc, muszę zorganizować opiekę nad Czekoladką. Od kilku dni głowię się, kiedy wyznaczyć sobie ten czas wolny - z samego rana, czy wieczorem? Teoretycznie wolałabym iść biegać koło 6 rano, ale wtedy jeszcze Czekoladka śpi - a beze mnie będzie się wybudzał co 5 minut i nie da się wyspać reszcie rodziny, a tego bym nie chciała. Z kolei wieczorem, ja sama jestem padnięta po intensywnym dniu z Czekoladką i jedyne o czym marzę to łóżko.... Hmmm... Muszę to jakoś logicznie rozplanować. Wierzę, że dzisiaj uda mi się pobiegać i wrzucić tutaj relację z mojego pierwszego po porodowego biegu :D

Nowe butki czekają do przetestowania, nie mogę ich zawieść :D

Czuję, że to idealna forma aktywności dla mnie. Kiedyś potrafiłam przebiec 16km, ciekawe jak będzie dzisiaj :D Jedyne nad czym ubolewam to brak telefonu z Endomondo :/ Ech, ale może kiedyś... Teraz czeka mnie wydatek na nowy laptop, bo stary umarł na amen... Telefon będzie w innym 'rzucie'.

J.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Insanity, czyli jak ćwiczyć?

Za mną tydzień ćwiczeń, a ja codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że Insanity, to jest właśnie to, czego szukałam od dłuższego czasu. Wiem, wiem - za każdym razem tak piszę: i przy Zuzce, i przy Jillian, ale dopiero w momencie poznania Insanity zrozumiałam, że tamte ćwiczenia były drobnostką przy tym, co teraz ćwiczę. Z drugiej jednak strony, gdyby nie Zuzka, Jillian, czy Ewa, w życiu nie porwałabym się na Insanity. Poziom jest naprawdę wysoki, tempo niesamowicie mordercze, a radość po skończonym treningu nie do opisania. Uwielbiam to. Insanity to pierwszy zestaw, podczas którego krzyczę, jęczę, że nie dam rady, piję wodę hektolitrami i złorzeczę na trenera :D Jednym słowem HARDCORE.

tumblr.com

No, ale dość tego mojego wynurzania się. Dzisiaj chciałam odpowiedzieć na bardzo ważne pytanie, które kilkukrotnie dostawałam od czytelników - jak ćwiczyć Insanity, czy jest do tego jakaś rozpiska? Może to się wydać dla niektórych śmieszne, ale nie dla mnie, gdyż sama miałam z tym problem, dlatego teraz wytłumaczę, co i jak.

Insanity ćwiczymy wg harmonogramu, który wrzucam poniżej. Cały program trwa dwa miesiące - 4 tygodnie jeden cykl, po którym następuje tzw. recovery week {6 dni ćwiczymy ten sam zestaw, czyli Core Cardio & Balance}, by następnie rozpocząć drugi 4 tygodniowy cykl.