Ja i Ewa Chodakowska? Czemu nie. Przedwczoraj, dla totalnej zabawy, postanowiłam 'odświeżyć' mięśnie z jej killerem. Oczywiście rano, standardowo był ZWOW, ale wieczorem poczułam jakąś niebywałą ochotę na ćwiczenia z Ewą. Po części związane to było z tym, że chciałam pokazać Mamie coś innego niż Skalpel, no ale tym razem okazało się, że ćwiczenia były zbyt intensywne dla osoby po urwanym Achillesie. Tym sposobem sama w towarzystwie Czekoladki dokończyłam 45minutowy trening. Po jego zakończeniu mogłam wycisnąć koszulkę z potu - naprawdę nie pamiętam, żeby kiedyś była taka mokra. Nie powiem, żebym była zmiażdżona, ale spocona na pewno. Po prysznicu stwierdziłam, że od czasu do czasu, fajnie wrzucić jakiś nowy trening do codziennego grafiku.
Wiem, jaka opinia na temat Ewy panuje wśród fitblogerek. Szczerze? Nie do końca umiem wyczuć, czy jest to osobista niechęć do jej osoby, czy do jej treningów. Nie wnikam w to. Uważam, że każdy ma prawo do swojego zdania. Moje jest takie - kocham Zuzkę, uwielbiam jej krótki, intensywne ZWOW'y, ale czasami, dla odmiany naprawdę miło spróbować, czegoś innego - nawet Ewy. Lubię jej treningi {osoby nie oceniam, bo nie mam do tego prawa, gdyż jej nie znam. Jedyne, co mogę ocenić, to jej programy treningowe}. Wiem, że nie wszystkie ćwiczenia prezentowane są poprawnie, ale wydaje mi się, że na tym poziomie, jestem w stanie dobrze je wykonać sama. Inna sprawa, że to Ewa powinna je pokazać poprawnie w swoich zestawach, bo wiele osób, tych początkujących, naprawdę nie wie, jak powinien wyglądać dobrze wykonany plank, czy burpees.
A z tym Ewa ma problem. Nie jestem żadną specjalistką, ale wydaje mi się, że poprawnie wykonany plank powinien z boku wyglądać jak deska, a u Ewy tak nie jest. Ani w killerze {zwróćcie uwagę na luźny brzuch, który nota bene powinien być napięty oraz wysoko zadartą pupę}, a także w najnowszym zestawie "Total fitness" {chociaż tutaj jest znaczna poprawa}.