Kolejny punkt z mojego must have mogę uznać za zrealizowany. Przypadkowo, podczas cudownego słonecznego spacerku z moim Synkiem, udało mi się zahaczyć o drogerię, która wywołała uśmiech na mej twarzy. Nawet nie tyle ona sama spowodowała tą radość, co jej asortyment, a dokładniej cztery cudne lakiery do paznokci:
Neonowy pomarańcz i żarówiasta żółć to były moje must have'owe kolory na paznokciach. Natomiast elektryczny róż to moja nieustająca miłość (w domu mam już chyba niezły zapas wysuszonych różowych lakierów oO), na zmianę z niebieskim. Z kolei czerwień kupiona specjalnie dla mojego Męża, który wprost uwielbia czerwone paznokcie u kobiet (ekhm... u żony! ;)). Co prawda, w pierwszej kolejności wypróbowałam neonową żółć, ale wkrótce zrobię niespodziankę Mężowi i pomaluję pazurki na jego ukochany reeed :)
Na koniec zdjęcie ilustrujące mój początek walki o piękne brwi. Jak widać, jest z czym walczyć, ale już moja (i ukochanej kosmetyczki Alicji :*) w tym głowa, żeby doprowadzić je do ładnego kształtu. Co jakiś czas będę relacjonować moje postępy z brwiowego pola bitwy ;))) Tymczasem rycyna w dłoń i do boju!
Buziaki, słonecznego dnia :*
J.