"Nowy rok, nowe możliwości" - hasło, które większość z nas powtarza sobie wraz z nadejściem magicznej godziny 00.00 i wypiciem symbolicznej lampki szampana. Nie inaczej jest ze mną. W głowie mam już kilka planów, które chciałabym w pełni zrealizować w 2018 roku. Czy mi się uda? Zobaczymy. Mam nadzieję, że tak, ale jak będzie, los pokaże.
Zanim jednak zdradzę Wam moje wyzwania na ten rok, chciałam podzielić się z Wami relacją z Krakowskiego Biegu Sylwestrowego, bez którego nie wyobrażam sobie mojego biegowego zakończenia roku.
To już swego rodzaju tradycja. Wszystko zaczęło się w 2014 roku, o czym wspominałam na blogu (KLIK) i z małą przerwą w 2015 roku (od tamtej pory odpowiednio wcześnie rezerwuję sobie urlop w pracy ;)), trwa aż do dziś.
Nie wiem, czy każdy z Was wie, że jest to bieg wyjątkowy - mnóstwo zabawy, minimalny poziom rywalizacji i caaaaały tłum przebranych biegaczy :)
Oto jak prezentowały się moje przebrania od 2014 roku.
-10. Krakowski Bieg Sylwestrowy i mój skromny tygrysek. Wtedy zakochałam się w tym biegu i we wszystkich przebranych ludziach :)