kk

niedziela, 18 maja 2014

Relacja z biegu (WO)MEN EXPERT SURVIVAL RACE - 18.05.2014 Wrocław.

Kurczę. Przeglądając opinie z dzisiejszego biegu Men Survival Race we Wrocławiu, mam wrażenie jakbym uczestniczyła w zupełnie innej imprezie niż inni. Teraz nasuwa mi się pytanie, czy to ja +dwie inne osoby jesteśmy dziwni, czy po prostu za dużo wymagamy od biegów z przeszkodami? A może po prostu brałam udział w zbyt dużej ilości biegów i mam jako taki pogląd na pewne sprawy? Sama nie wiem. Oceńcie sami.

Może, żeby nie było, że jestem tak negatywnie nastawiona do świata zacznę od plusów imprezy:
+
+ duży plus za kącik dla maluchów. Sama jestem mamą i zwracam uwagę na takie sprawy. Podobało mi się to, że dzieci mogły "wyżyć się" fizycznie w czasie zabaw, 
+ dopuszczenie widzów do trasy biegu. Każdy mógł kibicować swoim bliskim, zrobić im fotkę, czy wesprzeć okrzykiem,
+ fajnie poprowadzona rozgrzewka, duża dawka energii i śmiechu,
+ fajnie zorganizowane miasteczko dla uczestników i widzów (chociaż tutaj też zapraszam do minusów :P), miejsca siedzące, klimat stworzony przy użyciu opon, siana i beczek,


+ fajny medal - nieśmiertelnik. Co prawda jeden już mam podobny, ale ten jest wykonany o wiele profesjonalniej i wygląda naprawdę elegancko. Jedyne co mogłabym zasugerować to dodanie nazwy miasta, fajnie byłoby uzbierać sobie nieśmiertelniki z trzech miast, a tak to pewnie wszystkie będą na jedno kopyto...
+ fajna koszulka z logiem SR :) + pakiet powitalny :)


I teraz przejdźmy do minusów. Jest ich zdecydowanie więcej niż plusów. Niestety.
-
- pierwszy i najważniejszy minus. Jak można organizować bieg bez profesjonalnego pomiaru czasu? No pytam się jak? Nawet na zwykłych "ogórkowych" biegach w małych miejscowościach, czas mierzony jest chipem. A na wielkiej imprezie z wielkimi sponsorami, jak był mierzony czas? ANO KOMÓRKĄ. Czujecie to? Czas mierzony był pi razy drzwi.
Po odebraniu pakietu, obejrzeniu numerka startowego, opaski na rękę wciąż doszukiwałam się zainstalowanego chipa. W końcu Runbo poszedł zapytać pani z informacji, jak będzie mierzony czas... Niestety nikt nie umiał nam odpowiedzieć na to pytanie. Chyba wiem dlaczego... PORAŻKA!
Gdy tylko się o tym dowiedzieliśmy postanowiliśmy bawić się całą sytuacją i nie zwracać uwagi na tempo, czy czas biegu...
EDIT - no i miałam rację! Czasy są pomieszane, niektórzy w ogóle nie mają zmierzonego swojego czasu i teraz zaczynają dostrzegać, że jednak ten bieg nie był dla FUNu (też bym się wkurzyła, gdyby okazało się, że 5km biegłam 16 godzin!). Ludzie zapłacili pieniądze (doliczając do tego dojazd wyjdą spore sumy), a organizatorzy pożałowali pieniędzy na wynajęcie profesjonalnej firmy z chipami. Porażka. Oczywiście teraz jest wielkie tłumaczenie, że SYSTEM ("Wszystkie osoby, których wynik został błędnie zmierzony bardzo przepraszamy i prosimy o zrozumienie. Pozostaje nam tylko zagwarantować, że przy kolejnych edycjach system pomiaru będzie działał tak jak powinien zadziałać. Wierzymy, że mimo tego błędu spotkamy się podczas (dopracowanych!) kolejnych edycji w Warszawie i Poznaniu!") nie zadziałał tak jak trzeba. Podstawowe pytanie jest - jaki system? KOMÓRKOWY?

- przeszkody! Przy wspomnianym już kąciku dla malucha można było zobaczyć kilka ostatnich przeszkód. Wszystko pięknie ładnie, ale ja naprawdę byłam przekonana, że to jest tor przeznaczony dla dzieci. NAPRAWDĘ. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że te przeszkody są dla uczestników biegu... Tylko zwróćcie uwagę na te "przeszkody". Z całym szacunkiem do Wikingów, którzy "bili" uczestników. Robiliście fajną robotę, to nie Wasza wina, że bieg był, jaki był...
Tym bardziej, że tak promowano bieg: "- Survival Race łączy wiele dyscyplin, ale przede wszystkim jest to bieg z przeszkodami. A tych będzie całkiem sporo - opowiada Agnieszka Beck, zajmująca się promocją wydarzenia. - Podpalone krzaki, drewniane ścianki, chodzenie po linie, błoto, przechodzenie pod drutami kolczastymi - oto, czego mogą spodziewać się uczestnicy." Źródło: http://www.mmwroclaw.pl/472735/2014/5/18/survival-race-we-wroclawiu-wyscig-i-walka-o-przetrwanie-program?category=sport


Pokrótce opiszę co mam na myśli nazywając przeszkody placem zabaw. Po Runmageddonie byłam nastawiona na mega wysokie, strome, całkiem ciężkie do pokonania samemu przeszkody, a tutaj co spotkałam? Dmuchany basen max. 3 metrowy wypełniony wodą po łydki, z rozwieszonymi gumami imitującymi druty. No comment. Podobny basen mam dla mojego 3letniego Synka na balkonie. Kolejna sprawa. Kontener wypełniony wodą. Jedyną trudność stanowiło wejście. That's all. Do tego rzucanie balonikami z wodą, które później zastąpiono wężem ogrodowym. Ogólnie jedna wielka lipa. Do tego wg regulaminu przeszkód miało być 30, a było 27. Niestety nie liczyłam ich na trasie, ale niektórych przeszkód nie nazwałabym przeszkodami. Jedyna, która sprawiła mi jako taką przyjemność to zjeżdżalnia. Chciałabym to jeszcze raz powtórzyć. 


Organizatorzy Men Expert Survival Race! Mieliście tak zajebisty teren do zagospodarowania i wykorzystania, a niestety nie popisaliście się. Jedyny plus, że ziemia zamieniła się w mega grząskie błoto, które utrudniało bieg. Gdyby nie to, to nie wiem jakby było. Do tego brak oznaczenia kilometrów, co utrudniało rozplanowanie trasy.
Na plus - przeszkoda z dwiema linami, równoważnia, małpi gaj i wbieganie pod błotną górę.
Jeśli już przy przeszkodach jesteśmy. Zapewnialiście, że nie będzie korków na trasie... Długo nie trzeba było czekać. Nawet nie przebiegliśmy 1km, a już zrobił się zator na ściance wspinaczkowej, która też trudnością nie grzeszyła... Do tego długie odcinki bez przeszkód, które zwyczajnie nudziły, warto zadbać o inne rozłożenie utrudnień na trasie. W końcu to nie miał być bieg crossowy, tylko bieg z PRZESZKODAMI. No chyba, że przeszkodami nazywamy błoto i pokrzywy, to okey,

- płatny bezzwrotny depozyt. Nie skomentuję tego... Dobrze, że za szatnię nie musiałam płacić. Aaaa... Jeśli już przy przebieralni jesteśmy. Fajnie by było, jakbyście zainwestowali w namiot bez okien. Nie fajnie tak świecić tyłkiem przed obcymi ludźmi, którzy niekoniecznie chcą mój tyłek oglądać ;)


- numerki startowe. Kto normalny robi papierowe numerki przy biegu z przeszkodami wodnymi? A potem wielkie zdziwienie, że uczestnicy przybiegają na metę bez numerka. No ciekawe dlaczego...
Dobrze, że później wpadliście na pomysł (znany m.in. z Runmageddonu) pisania markerem numerka na ręce uczestników. Chociaż i tak nie wiem po co, skoro czas był mierzony, jak był...


- "umywalnie", które przestawały działać, gdy jedna osoba odkręciła swój kran. Jeśli tak to miało wyglądać, to po co montować kilka kraników?

Jak widać impreza nie za bardzo przypadła mi do gustu. Jeszcze wczoraj zastanawiałam się nad udziałem w biegu w Poznaniu i Warszawie, ale teraz wiem, że bieg nie jest wart swoich pieniędzy.

Czasu biegu oczywiście jeszcze nie znam, wyniki mają być (podobno) po trzech dniach...


Wracając do wstępu, dziwi mnie, że pojawia się tyle pozytywnych opinii o organizacji biegu, tym bardziej, że w szatni słyszało się raczej negatywne opinie... Fakt, wolontariusze próbowali jak mogli wspierać i dopingować biegaczy, ale niestety to nie wypełni luk, które pojawiły się podczas całego biegu... Jedyne co mnie cieszy to nowy, fajny medal :)


Ciekawa jestem opinii innych biegaczy, którzy brali udział w biegu. Piszcie swoje opinie, bo ja często mam spaczoną wizję ekstremalnych biegów, więc może faktycznie było więcej plusów niż minusów?

PS. wielkie pozdro dla ekipy z Trzebini! Dzięki za wspaniały doping na mecie! :) Solidarność lokalna górą ;)))
PS2. Przy okazji zapraszam na relację z podobnego biegu, czyli z RUNMAGEDDONU.
PS3. Zamiast narzekać lepiej zacznę treningi do HuntRun'u!!!! :)
J.

53 komentarze:

  1. hehe musiala byc niezla zabawa, a przy tym nie maly wycisk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się, że to jest narzekanie. Moje wpisy i słowa krytyki zawsze mają na celu pokazanie słabych stron, które później organizator może poprawić (jeśli nie zauważyłaś, zawsze pokazuję plusy i minusy imprezy, oczywiście subiektywne, z którymi nie musisz się zgodzić). Runmageddon wziął sobie do serca opinie ludzi, mam nadzieję, że i SR zrobi podobnie...

      Usuń
    2. Jahstina nie przejmuj się negatywnymi opiniami ludzi, którzy przyszli się polansować i strzelić sobie focię na facebooka. Mam dokładnie takie same odczucia jak Ty. Organizacyjnie to po prostu porażka, dno i 5 metrów mułu - chyba chodziło tylko o nabicie kapsy organizatorowi. Brak pomiaru czasu i kontroli trasy - kto chciał mógł uciąć sobie np 2 km trasy i nikt by tego nie zauważył. Nieopisane przeszkody - nie wiadomo czy przeskoczyć górą czy dołem. Dwa toj toje na 1700 osób!!! I nie mówcie, że organizator się postarał bo się nie postarał - organizowali to chyba ludzie, którzy nie mieli nigdy do czynienia z takimi eventami. Pominę już kwestię gastronomii i braku pryszniców, bo jakby się uprzeć to każdy może sam sobie przynieść jedzenie, co też jest śmieszne. Nie warte swojej ceny. Nigdy już nie wezmę udziału w tym, podobnie jak kilkuset znajomych, którym opowiem relację i jeszcze kilkuset ich znajomych. A wystarczyło pójść na jedną imprezę sportową masową i można by uniknąć tych błędów. No, ale kasa się zgadza.

      Usuń
    3. Hej,
      nie przejmuję się słowami krytyki, bo sama o nią prosiłam we wpisie, jedynie jestem zaskoczona, że tak wiele osób uważa, że impreza była dobrze zorganizowana. Naprawdę mam wrażenie, że byłam na zupełnie innym biegu. Co do toi toi'ów, to muszę się wtrącić :P było ich więcej, ale w strefie, gdzie były końcowe przeszkody :)

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że organizatorzy się nie "zawieszą", tylko przyjmą słowa krytyki do siebie i popracują nad tym, co można zmienić i ulepszyć :)

      Usuń
    4. A gdzie zdjęcia jak Pani pokonuje przeszkody czy tylko na papierze

      Usuń
    5. To też raczej pytanie do organizatorów. Jakoś nie wpadłam na to, żeby strzelać sobie fotki podczas survivalowego biegu, hmmm następnym razem to przemyślę :)

      Usuń
  3. Witam, też miałem okazję uczestniczyć w tym biegu ale moim zdaniem było jednak więcej PLUSÓW niż MINUSÓW...A więc po kolei:
    +przeszkody (ok, startowałem pierwszy raz w tego typu imprezie więc nie mam porównania ale jak dla mnie frajdą było np. czołganie się pod monstertruckiem
    +rozgrzewka - prowadzący dobrze sobie radzili
    +wolontariusze - naprawdę ich okrzyki "dasz rade, to już niedaleko!" dodawały otuchy, pomimo że to był dopiero początek survivalowego biegu
    +dużo gadżetów w prezencie
    -rzeczywiście organizacja startu była kiepska, byłem w miarę z przodu stawki i straciłem jakieś 2-3 min czekając na swoją kolej na "ściance bokiem" ale według mnie to jedyny minus całej imprezy
    Ogólnie jestem zadowolony z udziału w Survival racie, fajnie było zobaczyć masę ludzi z pozytywną energią którzy oprócz walki ze swoimi słabościami chcieli się po prostu dobrze bawić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. UU no rzeczywiście organizatorzy się nie popisali. Szkoda, bo jak piszesz był potencjał. Ale i tak czapki z głów za Twoje uczestnictwo w tego typu imprezach. Z niecierpliwością oczekuję na relacje :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szukanie dziury w całym, nic więcej. Ktoś podjął inicjatywę, zorganizował niełatwy logistycznie bieg, z pomocą wolontariuszy, wymyślił przeszkody itd. Chipy w takim biegu by się nie sprawdziły..woda, bloto, czołganie się...połowa z nich zostałaby gdzieś na tracie zabiegana w błocie. Poza tym to nie jest forma biegu i dystans na którym śrubuje sie wynik czy walczy o rekodry. Tutaj chodziło o zabawę, wyzwanie, fun, radość z pokonanych przeszkód i osiągnięcia mety. Dla kilku walczących o zwycięstwo, pomiar był na tyle skuteczny, że pozwalał rozstrzygać całość zabawy. Co do przeszkód...chciałbym panią widzieć w małpim gaju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Runmageddon też podjął inicjatywę, Bieg Katorżnika i jeszcze kilka biegów i każdy był ciężki do zorganizowania a jednak się udało. Ja naprawdę nie chcę szukać dziury w całym, po prostu wyrażam swoją opinię o organizacji biegu. Nie zgodzę się, że chipy by się nie sprawdziły na trasie, przykład - trudniejszy i bardziej wymagający Runmageddon.

      Usuń
  6. Jak na pierwszą edycję takiego biegu , moim zdaniem rewelacja , oczywiście jest kilka rzeczy , które można by poprawić ,ale naprawdę było ok :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój "nieśmiertelnik" popsuł się a dokładnie uszko rozleciało mi się w dłoniach :( dobrze, że jest w nim dziurka i można łańcuszek przez niego przeciągnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Mój wygląda całkiem solidnie, chociaż dałam go 3letniemu synkowi, więc nie wiem co z niego zostanie :D
      Dobrze, że jest ta dziurka, to można przełożyć tam łańcuszek :)

      Usuń
  8. Impreza super. Nad plusami się nie rozpisuję jak typowy Polak. Minusem wielkim była kolejka przy ściance wspinaczkowej. MASAKRA, ta przeszkoda powodowała automatycznie różnicę pomiędzy pierwszym a dwudziestym zawodnikiem o jakieś 10min !!!
    Wszyscy na tę przeszkodę wbiegli prawie równocześnie. Do przemyślenia ten temat zostawiam dla organizatorów na następne edycje w Poznaniu i Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja jeszcze dodam, że przed 14 nie było już męskich koszulek M. "Wyszły".

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe przed 9 nie było już koszulek męskich "S" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie jestem pewna, bo teraz nie mogę znaleźć tej informacji, ale chyba organizatorzy zastrzegali sobie, że rozmiary będą wydawane do wyczerpania zapasów. I tutaj sugestia dla organizatorów, może lepiej byłoby dać opcję wyboru koszulki przy rejestracji dla pierwszych zarejestrowanych jako pewnik, a dla później zapisanych aż do wyczerpania zapasów (jak masz szczęście to dostaniesz swój rozmiar jak nie, to po prostu Twoja strata, bo zapisałeś się w późniejszym czasie). Wiadomo, że nikt nie będzie czekał z zamawianiem koszulek do ostatniego dnia, dlatego takie rozwiązanie mogłoby być najwygodniejsze i dla uczestników (profit dla najwcześniej zapisanych) i organizatorów, którzy mieliby wyjaśnienie całej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Musiało być ostro;-) Świetny nieśmiertelnik;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. No ja też nie mam najlepszego zdania o tym biegu i muszę powiedzieć, że byłem zdumiony tymi wszystkimi entuzjastycznymi relacjami. Ze strony organizacyjnej bardzo słabiutko to wyglądało. I fakt, że to pierwsza edycja, niestety wszystkiego nie usprawiedliwia...

    OdpowiedzUsuń
  14. Musiało być ostro;-) Świetny nieśmiertelnik;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hey tu Peyo!
    Jako zabawa bieg był ok. Jako zawody totalna amatorka i skok na łatwą kasę.
    Biorąc jednak pod uwagę, że miał mocnych sponsorów to naprawdę cieniutko. Ja w swoim pakiecie dostałem jakieś śmieszne ulotki, ze zniżkami jak z magazynu logo :) Po biegu woda mineralna i niesmirtelnik. A zjadłbym coś po tej przebieżce kolwiek bym dostał. Myślę że oragnizator mółby poświęcić dychę na łeb za jakieś jedzonko. Na większości "wiejskich" biegów w których brałem udział za wpisowe rzędu 30PLN to prawie zwasze była chociaż jakaś parówka.
    Czepiam się gadżetów i pakietu daltego, że na stronie organizator mocno podkreśla/ sugeruje że są one super wpasione.

    Ogólnie na ściance wszyscy sie połapali że zawody to nie będą i biegło się na luzie. Pozdrawiam wszystkie EXPERT kobiety! Bieganie za i z wami to wielka radość ... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja chciałam zapytać Panie... co myślicie o głównym sponsorze biegu? :D Bo jakoś tak.. hm.. upominki tylko dla Panów ;) Czy to jakaś dyskryminacja? :)

      Usuń
    2. No właśnie - gdy dotarłem do ścianki ( czyli tak na oko po 3-4 minutach od startu! ) już wiedziałem, że koniec ścigania. Entuzjazm opadł po pięciu minutach czekania ( z zegarkiem w ręku ). Postanowiłem przebiec rekreacyjnie truchcikiem, na spokojnie zaliczając wszystkie przeszkody. Tymczasem już na kolejnej spotkał mnie następny zator - pani przy przeszkodzie powiedziała, że robię 20 przysiadów i mogę ominąć - tak też zrobiłem, w efekcie wyprzedzając 5 osób. :-) Potem praktycznie do końca poszło bez tego typu problemów, jedynie parę sekund czekania na przejściu nad potokiem ( tym z linką asekuracyjną ). No i cóż - jedyna przeszkoda, którą dało się pokonywać w pojedynkę na samym początku??? Ktoś chyba nie miał za grosz wyobraźni.
      Inna sprawa - z ręką na sercu drodzy komentujący - czy była choć JEDNA przeszkoda, która sprawiła Wam kłopoty??? Albo ja jestem tak wytrenowany ( mało prawdopodobne ), albo poziom trudności przeszkód był naprawdę niski. Ot dobra zabawa dla dorosłych, którzy chcieli się poczuć dziećmi i potaplać w błocie. W sumie bawiłem się dobrze, ale - z perspektywy czasu - to była zabawa, a nie jakieś wyzwanie.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  16. Z tym mierzeniem czasu to jakas poracha, serio tak bylo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak było. doczytałam w regulaminie, że organizatorzy nie zapewniają profesjonalnego pomiaru czasu. jest to dla mnie niezrozumiałe posunięcie, nawet jeśli czas nie był tutaj najważniejszy, ale jaki sens ma w ogóle mierzenie czasu, skoro wszyscy zapowiadają, że jadą tam po fun? ciekawa jestem co zrobią organizatorzy, gdy okaże się, że więcej osób miało taki sam czas (w co nie wierzę, ale tutaj właśnie przydałoby się profesjonalne mierzenie czasu chipem), kogo nagrodzą?

      Usuń
    2. W tym biegu nie ma nagród za najlepszy czas.

      Usuń
  17. buhaha
    żałosna ta recenzja - czepianie sie o byle co..
    ...
    już sam jej początek mówi za siebie,., (WO)MAN ... kolejna mądra feministka... man expert to od nazwy kosmetyków głównego organizatora L'Oréal.. ale może jako feministka nie smarujesz niczym twarzy zeby wyglądać jak facet kiedyś... wiadomo równouprawnienie...

    bieg był dobry ! i mial być zabawa z przeszkodami przede wszystkim a nie kolejnym świętem dla mega biegaczy którzy mierzą tylko mega sekundy by wypaść lepiej!

    anonim kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że mi powiedziałaś, że nazwa biegu wiąże się ze sponsorem, naprawdę na to nie wpadłam, teraz moje życie i spojrzenie na bieg zmieniło się o 180stopni. Chwała Ci droga Anonimko :)

      Usuń
    2. hah dobry pocisk, trzbe byc naprawde inteligentnym zeby nie zajazyc ze tytul wpisu ma wlasnie nawiazywac do poziomu biegu hahahaha

      Usuń
    3. ciesze sie ze cie oswiecilam ;p moze czas wracac do afryki ;p

      Usuń
    4. No wiesz, w Afryce przynajmniej mogę liczyć na ekstremalne emocje, więc rozważę kolejną Twoją bardzo trafną radę :)

      Usuń
  18. Andrzej Makowiecki19 maja 2014 12:05

    Witam serdecznie!

    Także uczestniczyłem we wczorajszym biegu no i...... w 100% zgadzam się z założycielką tematu oraz z Peyo. Pod kątem zabawy na pewno fajna umpreza - dla tych którzy chcą wspominac fajnie spedzony dzien, zamiast siedzenia w domu lub chodzenia po galeriach handlowych na pewno świetna opcja. Jednak dla kogoś, kto szuka przede wszystkim rywalizacji i wyzwania dla siebie samego - już nie jest tak świetnie, jakby można było tego oczekiwac od imprezy, która określa się jako survival race. Ja jako osoba szukająca rywalizacji oraz sprawdzenia swoich możliwości byłem naprawdę zawiedziony niektórymi niedociągnięciami.

    Przede wszystkim kolejki na przeszkodach - mimo taktycznego rozegrania pozycji na trasie (od 3-ciej przeszkody wyprzedziłem pozostałych uczestników z mojej fali) nie zdołałem uniknąc kolejki w kluczowych miejscach - tj. scianka wspinaczkowa (tam złapałem pierwszych uczestników z wcześniejszej fali, którzy mnie nieco przyblokowali), a następnie przejście po linach, gdzie jak na złośc jedna z dwóch par lin była rzekomo uszkodzona! Tam właśnie uświadomiłem sobie, że cały wysiłek związany z wypracowaniem przewagi diabli wzięli i nic na to nie mogę poradzic, bo i nie mam zamiaru się wpychac się komuś w kolejkę (dla mnie fair play przede wszystkim). Dlatego też uznałem, że dobry wynik mógłbym uzyskac tylko i wyłącznie będąc w pierwszej fali, gdzie będąc na przodzie grupy, nikt inny by mnie nie blokował. No i niestety jestem nieco zły na to, że mój wkład sił w bieg nie przełożył się na wynik z winy okoliczności towarzyszących.

    Kolejna sprawa to trudnośc przeszkód. Bądźmy poważni :D Pajęczyna z gumowych linek, które można dowolnie odkształcac?! Czołganie się pod gumowymi linkami? Małpi gaj z kilku rurek? No i ten nieszczęsny basen z 5 cm wody :D Poziom przeszkód na poziomie bardzo łatwy/ łatwy. Jedynie na zjeżdżalni rzeczywiście było warto się przejechac! :D

    Brakowało mi także oznaczenia kilometrażu trasu, chociaż co jeden kilometr i byłoby okay.

    Ogromny plus dla wolontariusz, którzy byli chyba najmocniejszym punktem organizacyjnych (przymykając oko na to, że niektórym z nich brakowało wiedzy do udzielenia informacji na temat biegu), wspierając uczestników na całej długości trasy i udzielając szybkiej instrukcji odnośnie przeszkód.

    No i wielki plus dla panów wikingów! :D Nie odpuścili mi na koniec mimo mojego braku sił i odbiłem się od tej tarczy jak piłka, ale ustałem :D

    Pani od rozgrzewki także zasłużuła na słowa uznania za pozytywną energię dla każdej z fal (mimo, że było ich całkiem sporo)!

    Ogólnie pozytywna atmosfera więkości uczestników udzieliła się także i mnie, zakończyłem bieg z uśmiechem, mimo, że nie znalazłem tam do końca tego, czego szukałem.

    Ale wszystko do nadrobienia za nieco ponad miesiąc. Do zobaczenia na Hunt Run ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z każdym słowem. Jestem przekonana, że na Hunt Run nie będzie kaszany :)
      Do zobaczenia! :)

      Usuń
    2. No to widzimy się na HUNTRUN Jahstina, właśnie całą drużyną czytamy (i doświadczyliśmy jeszcze nawet przed NASZYM biegiem 22 czerwca) jak tragicznie to wszystko jest zorganizowane. Nie mniej jednak, na HUNTRUN się zabawimy na całego! Zapraszamy na wspólny camping z nami po biegu! :) Odezwij się na naszym fejsbukowym profilu :)

      Usuń
  19. Jak ja się dziwię, że ktoś płaci tyle kasy za taki rekreacyjny rajd. Bo skoro nie było rzetelnego pomiaru czasu, indywidualnego, to zawodami tego wydarzenia nazwać nie można. Tydzień temu brałam udział w rajdzie na orientację "Kurzbach Tropy III" organizowanym przez lokalne stowarzyszenie "Bike Family Team", miejscowość Górowo. Wpisowe kosztowało mnie 10 zł, za co otrzymałam: kubek, koszulkę, plakietkę, kiełbaskę z grilla (niejedną... ;)), napoje, ciasta... I czuło się te 20 km w nogach!

    Rozumiem, że takie rajdy są organizowane głównie w celach komercyjnych, dla zarobku, ale z tego co przeczytałam i co było oferowane za wpisowe to - jak dla mnie - żart. Żart i brak poszanowania dla uczestników. Może po to trasa była skrócona, żeby biegacze nie zdążyli się zmęczyć i zgłodnieć?

    Za "Rudawską Wyrypę" płaciłam chyba 80 zł. Laminowane numery startowe, bufet na trasie i posiłek po biegu. Też niedużo, ale jednak coś organizator zapewnił.

    Różne są upodobania. Ja jednak zdecydowanie wolę przebiegać przez strumyk, przedzierać się przez krzaki, zmoknąć, poślizgnąć na ściółce, ugrzęznąć w błocie, zbiegać z kamyka na kamyk. A jeżeli bieg z przeszkodami to naturalnymi, bo te w SR faktycznie były takie... Miejskie. I nawet korki były, jak to w mieście.

    Pozdrawiam i życzę wszystkim kolejnych, bardziej udanych (pod względem organizacyjnym) biegów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze napisane, w szczególności ten fragment "Różne są upodobania. Ja jednak zdecydowanie wolę przebiegać przez strumyk, przedzierać się przez krzaki, zmoknąć, poślizgnąć na ściółce, ugrzęznąć w błocie, zbiegać z kamyka na kamyk. A jeżeli bieg z przeszkodami to naturalnymi, bo te w SR faktycznie były takie... Miejskie. I nawet korki były, jak to w mieście.".

      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  20. dziwny ten twoj opis, jak bym czytal o zupelnie innym biegu...

    po pierwsze ostatnio jak widac naszla moda na biegi, co chwile cos ktos organizuje, NIKT JESZCZE NIE ZROBIL TEGO TAK SPRAWIE jak wczoraj i to do tego za pierwszym razem, przypomnij sobie chociaz wroactiv10... MASAKRA, i jeszcze marudzisz na to co dostalas?

    przeszkody byly super, dla tych co duzo cwicza dosyc wymagajaca a dla tych co ze sportem nie maja duzo wspolnego BARDZO i o to chyba chodzilo bo takich ludzi nie bylo malo...
    czas byl mierzony dobrze i w miare dokladnie, to ze koles stal z telefonem to nie znaczy ze stoperem kazdego punktowal, CHODZILO O TO ZEBY SPISYWAC NUMER I O KTOREJ GODZINIE PRZYBIEGL, czyli np. numer 222 co startowal o 12 przybiegl o 12;46 tzn ze biegl 46 min... po co dokladniej? wydaje mi sie, ze wiekszosc z ludzi pobiegla tam dla sprawdzenia samego siebie i funu a nie dla czasu liczonego z dokladnoscia do setnuych sekund...

    a co do przebieralni i kranow do mycia to chyba nie ma co komentowac, moze z jakiegos powodu nazywa sie to men survival race a nie woman, ladne przebieralnie i prysznice masz w kazdym fitnesie gdzie mozesz sie pochwalic swoimi rozowymi leginsami , tutaj bylo bloto, syf i brud. o to chodzilo

    jednego nie potrafie zrozumiec, odbyla sie wczoraj super impreza, rzadko kiedy widac takie zadowolenie zarowno jak i wsrod startujacych jak i kibicow, praktycznie same pozytywne opinie, a ty piszesz post na swoim blogu i glownie skupiasz sie na tych SMIESZNYCH minusach? porownaj mi to do innych eventow w polsce... TYPOWE ZACHOWANIE POLUSA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównałam to np. do Runmageddonu, który był o wiele bardziej wymagający i hardcorowy od wczorajszego biegu. Na wstępie należy się zastanowić, kto po co jechał na ten bieg. Ja, zgodnie z nazwą biegu jechałam po prawdziwy survival, a niestety dostałam plac zabaw...

      Przeszkody były wymagające? Zgodzę się z max. 2, ale reszta, bez komentarza. Dobrze to wszystko opisały osoby nad Tobą, ale jak widać, chyba byliśmy na dwóch różnych imprezach i/lub mamy za sobą dużo więcej dobrze zorganizowanych biegów :)

      Pozdrawiam,
      Polus :)

      Usuń
    2. "Nikt nie robił tego tak sprawnie"? To chyba jakiś żart, szczególnie porównując do dychy Wroactiv, która była naprawdę wyjątkowym niewypałem ( ale w zasadzie chodzi tu tylko o ten atest, bo przecież organizacyjnie nie było źle ). Ale już np. Cross Mokrzeszowski, który odbywał się w kwietniu, całkiem niedaleko Wrocławia ( między Świdnicą, a Świebodzicami ) - zwykły bieg crossowy, ale ze względu na konfigurację trasy skala trudności podobna jak MESR. W dodatku za free, a nie za grubą kasiorę. Parę miesięcy temu też we Wrocku Outspider Cross Run ( gdzie też był debiut organizacyjny ) - wszystko moim zdaniem pięknie tam zagrało. I tu, i tu wyniki tego samego dnia, atmosfera kapitalna, w Mokrzeszowie bonusowo dobre żarełko ... Więc można? Można. Przykłady można mnożyć. I pisanie, że przeszkody były wymagające dla osób trenujących to jakaś kpina - osobiście czasem truchtam wieczorami, żadnych bootcampów, siłowni itp, bo tego nie lubię. Wystartowałem żeby zrobić coś dla odmiany. I dla mnie, przeciętnego i niezbyt szybkiego truchtacza, przeszkody były za łatwe. Najtrudniejszy był chyba bieg po piasku nad Morskim Okiem, który był częścią trasy, a nie przeszkodą!
      Ale muszę przyznać, że bawiłem się dobrze. Tylko liczyłem na jakąś rywalizację, wyzwanie. A dostałem właśnie zabawę dla trochę większych dzieci. Trochę szkoda.
      Z drugiej strony - rozumiem zachwyt większości. Impreza masowa, przeszkody specjalnie trudne być nie mogą, bo ludzie by narzekali, że straszny wycisk i organizatorzy to jacyś psychopaci. Rozumiem, że dla przeciętnego uczestnika, który spędza czas głównie przy TV i browarku trasa jaką zastaliśmy to hardcore ( sam widziałem parę osób wręcz umierających na przeszkodach i to tych najłatwiejszych typu czołganie pod linkami ). Trochę nawet takim osobom zazdroszczę, bo osiągnięcie mety pewnie dało masę satysfakcji. Mi niewiele i stąd moje - i zapewne nie tylko moje - rozczarowanie.
      Na koniec - cieszy mnie ta inicjatywa. I tak jak mam nadzieję, że za rok będzie Dycha Wroactiv i organizatorzy zrobią wszystko tip-top i pokażą, że interesuje ich "głos ludu", tak mam nadzieję, że podobnie będzie z MESR. Bo nie da się ukryć, że potencjał jest. I to bardzo duży.
      Pozdrawiam.
      Andrzej

      Usuń
  21. Niestety tak :( Jak dostałam go to pomyślałam, że dobrze wykonany.. ale okazało się, że uszko ułamało się jak tylko wróciłam do domu. być może trafiłam na felerny ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Startowałam i organizowałam parę biegów, a mimo wszystko Survival Race mi się podobał. Może faktycznie nie było żadnych bardzo trudnych przeszkód, wtopa z pomiarem czasu, ale chyba po prostu pojechałam na ten bieg z innymi oczekiwaniami niż autorka bloga. :)

    Celem tego biegu było pokonanie trasy, w zasadzie niewiele osób myślało o wykręceniu dobrego czasu, ja sama 3 razy wracałam się na ślizgawkę, bo tak mi się spodobało. :) Bieg należał do dość prostych i przyjemnych. Moim zdaniem było to idealne miejsce dla amatora na jego pierwszy start w tego typu biegach. :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślizgawka była czadowa! Podobna ma być na Hunt Run.

      Odnosząc się do wypowiedzi, zgadzam się, że bieg był fajny dla początkujących poszukiwaczy wrażeń, tylko po co organizator reklamował bieg, jako ten dla prawdziwych twardzieli? Gdybym wiedziała, że jest to bieg tylko dla FUNu i powrotu do dzieciństwa to po prostu ominęłabym go na liście i zostawiła miejsce zainteresowanym osobom.. A tak, nastawiłam się na bieg survivalowy, dla twardzieli... którym SR na pewno nie był.

      Usuń
  23. Andrzej Makowiecki19 maja 2014 23:43

    A co do pomiaru czasu przypomniała mi się wypowiedź jednego z wolontariuszy, którą usłyszałem stojąc w okolicy mety: (skierowana do innego wolontariusza po drugiej stronie toru) "ejjjj skołuj jakiś telefon, bo bateria mi pada!" :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Zależnie od tego, co kto szukał w tym biegu opinie będą się dzieliły od pozytywnych do negatywnych. Oczywiście można się czepiać wielu rzeczy, a jak ktoś będzie chciał to nawet wszystkiego. Ja należę do osób, które zauważają błędy organizatorów, ale jednocześnie zauważają też wiele pozytywów tej imprezy. Niesamowici ludzie, pozytywna energia i dobra zabawa! Przeszkody były różnej trudności. Dla osób, które trenują mogły okazać się banalne, a dla osób które po prostu w ten sposób chciały spędzić wraz z rodziną majową niedziele, niektóre okazywały się ciężkie do pokonania. Jak na pierwszą edycją było całkiem w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  25. Miała to być dobra zabawa, dla mnie była. Jakie przeszkody będą wiadomo było wcześniej i nagle zdziwienie. A organizacja, przecież to był ich pierwszy raz, przeszkody za łatwe a przeszkadza szatnia, umywalnie, mierzenie czasu a co to wielka pardubicka, udawadnianie jaka to jestem wielka wspaniała i czy napewno wszyscy widzieli, o ile pamiętam nikt nikogo nie zmuszał. A chetnie zobaczyła bym więcej zdjęć jak pokonujesz te łatwe przeszkody.

    OdpowiedzUsuń
  26. super blog ;) oby więcej postów!

    OdpowiedzUsuń
  27. Pamiętam jeszcze post o Runmageddonie i faktycznie obraz tego biegu ME kształtuje się w jego cieniu słabo, ale warto było poznać opinie innych osób (chociaż w niektórych przypadkach wyszedł kompletny brak kultury komentujących). Nie było mnie tam, nie mnie oceniać, ale wydaje się, że ci początkujący i nastawieni na zabawę są zadowoleni, a ci którzy chcieli klimatu prawdziwych zawodów czują niedosyt. Ja osobiście nie wymagałabym wiele od biegu sygnowanego nazwą sponsora (jakkolwiek by nie był promowany), źle mi się kojarzą podobne akcje, bardziej jako reklama, a nie konkurencja najwyższych lotów. Pewne uwagi warto przekazać organizatorom, może się do nich ustosunkują, a jeśli planują kolejną edycję, może to i owo zmienią.

    OdpowiedzUsuń
  28. Zapisałem się na październikowy bieg w Poznaniu. Właściwie miałem nadzieję, że to będzie swego rodzaju wyzwanie, jednak z tego co piszesz to będzie zwykły bieg plus kilka atrakcji zamiast przeszkód po drodze. Szkoda

    OdpowiedzUsuń
  29. Może ta impreza Cię zainteresuje https://www.facebook.com/events/648730995201701/ co prawda dopiero we wrześniu, ale przynajmniej w Krakowie :)

    Pozdrawiam,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  30. Biegowi towarzyszyła bardzo silna akcja marketingowa poprzedzająca zawody. Survival Race reklamowany był jako wyścig z przeszkodami, a nie rodzinny piknik podczas którego z piwem w ręku będzie można zmierzyć się z przeszkodami. Na zawody dotarłem stosunkowo późno, więc nie miałem za bardzo czasu na zorientowanie się jaki panuje klimat. Maksymalnie skoncentrowany (jak zawsze podczas zawodów) wystartowałem w swojej grupie na 5km. Od początku objąłem prowadzenie i utrzymałem je aż do mety. Napinając się na wynik i mając na plecach równie zmotywowanego przeciwnika walczyłem do samego końca. Na mecie były 3 osoby odpowiedzialne za pomiar czasu i zapisywanie numeru startowego. Wyglądali na nierozgarnietych i nie panujących nad sytuacją, więc na wszelki wypadek spytałem czy na 100% zapisali mój czas i zorientowali się ,że zwyciężyłem w swojej fali czasowej. Zdażyłem zdublowac sporą ilosć osób z poprzedniej fali i na mecie był mały sajgon. Wolnotariusze potwierdzili, że wszystko zanotowali i niezbyt grzecznie kazali mi przejść dalej. Żadnego miłego słowa tylko "przejdz dalej" bez proszę. Po 3 dniach wchodzę na stronę z wynikami i szczęka mi spada na samą ziemię( a może i do jądra ziemi :-) Mój oficjalny czas 47 minut. !!!!!!! W 47minut dałbym radę dwukrotnie przebiec ten dystans. 5Km pełnym ogniem pokonuję w 18-19minut. Przeszkody szacuję mogły zająć max 4-5minut. Gdzie 47 min ?
    Zakwalifikowali mnie na sam koniec poprzedniej fali ,albo trafiłem na tego idiotę z rozładowaną komórką. Zgroza!!
    Mam nadzieję, że osoby planujące wystartować w Warszawie i Poznaniu będa miały więcej szczęścia. Nikomu nie życzę takiej frustracji. Jeżeli macie chęć podetrzeć sobie dupsko kwotą 70-120 zł to Survival Race jest idealnym sposobem. Ludzie !!
    Przejrzyjcie na oczy!! To piknikowa porażka na całej linii w otoczce pseudo wyzwania i pseudorywalizacji.

    OdpowiedzUsuń
  31. Biegowi towarzyszyła bardzo silna akcja marketingowa poprzedzająca zawody. Survival Race reklamowany był jako wyścig z przeszkodami, a nie rodzinny piknik podczas którego z piwem w ręku będzie można zmierzyć się z przeszkodami. Na zawody dotarłem stosunkowo późno, więc nie miałem za bardzo czasu na zorientowanie się jaki panuje klimat. Maksymalnie skoncentrowany (jak zawsze podczas zawodów) wystartowałem w swojej grupie na 5km. Od początku objąłem prowadzenie i utrzymałem je aż do mety. Napinając się na wynik i mając na plecach równie zmotywowanego przeciwnika walczyłem do samego końca. Na mecie były 3 osoby odpowiedzialne za pomiar czasu i zapisywanie numeru startowego. Wyglądali na nierozgarnietych i nie panujących nad sytuacją, więc na wszelki wypadek spytałem czy na 100% zapisali mój czas i zorientowali się ,że zwyciężyłem w swojej fali czasowej. Zdażyłem zdublowac sporą ilosć osób z poprzedniej fali i na mecie był mały sajgon. Wolnotariusze potwierdzili, że wszystko zanotowali i niezbyt grzecznie kazali mi przejść dalej. Żadnego miłego słowa tylko "przejdz dalej" bez proszę. Po 3 dniach wchodzę na stronę z wynikami i szczęka mi spada na samą ziemię( a może i do jądra ziemi :-) Mój oficjalny czas 47 minut. !!!!!!! W 47minut dałbym radę dwukrotnie przebiec ten dystans. 5Km pełnym ogniem pokonuję w 18-19minut. Przeszkody szacuję mogły zająć max 4-5minut. Gdzie 47 min ?
    Zakwalifikowali mnie na sam koniec poprzedniej fali ,albo trafiłem na tego idiotę z rozładowaną komórką. Zgroza!!
    Mam nadzieję, że osoby planujące wystartować w Warszawie i Poznaniu będa miały więcej szczęścia. Nikomu nie życzę takiej frustracji. Jeżeli macie chęć podetrzeć sobie dupsko kwotą 70-120 zł to Survival Race jest idealnym sposobem. Ludzie !!
    Przejrzyjcie na oczy!! To piknikowa porażka na całej linii w otoczce pseudo wyzwania i pseudorywalizacji.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jej jestem tu pierwszy raz ale blog mi się baaaaaaaaaaaaardzo podoba więc na pewno będę odwiedzać go częściej ;)

    Zapraszam tez do mnie:
    http://perfekcjajestwcenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń