kk

wtorek, 28 stycznia 2014

New in: Parowar Clarus 1000W.

Z zamiarem zakupu elektrycznego parowaru nosiłam się od dłuższego czasu. Do tej pory korzystałam z garnka, w którym gotowałam potrawy na gazie, na szczęście to już przeszłość. Dzisiaj w końcu dotarł do mnie mój nowy, pojemny, 3 poziomowy parowar, w którym mogę ugotować kilka składników jednocześnie.

piątek, 24 stycznia 2014

Zimowe wyzwanie biegowe.

Dzisiejszy bieg był małym sprawdzianem przed Biegiem Walentynkowym, w którym chcę wziąć udział. Po ostatnim bieganiu {pierwszym po śniegu} miałam wątpliwości, czy zimowy jogging jest dla mnie. Dzisiaj już wiem, że jest. Najważniejsze to zadbać o odpowiedni do warunków atmosferycznych ubiór i DOBRĄ rozgrzewkę. Ostatnio nie bardzo o to zadbałam, czego skutkiem były bolące łydki. Na szczęście szybko uczę się na swoich błędach, dlatego dzisiaj postarałam się, żeby moje ubranie było dostosowane do minusowej temperatury. I tak na Achillesach pojawiły się dodatkowe ocieplacze, a na głowie kaptur od bluzy termoaktywnej+czapka {po ostatnim bieganiu odczuwałam ból w okolicy uszu, dlatego dzisiaj postanowiłam o nie bardziej zadbać}. Do tego szalik do połowy twarzy {uwielbiam swoją panterkową chustę, o wiele bardziej niż szalik, który miałam na Biegu Wielkich Serc} oraz dwie cienkie kurtki. Na początku obawiałam się, że tak duża ilość warstw będzie krępować moje ruchy, ale na szczęście tak nie było. W końcu czułam, że jestem dobrze ubrana. Mróz nie dawał mi się tak bardzo we znaki. 

czwartek, 23 stycznia 2014

Trening w śnieżnej scenerii.

Nie ma złej pogody na trening, są tylko słabe charaktery. To zdanie idealnie opisuje mój wczorajszy zapęd do biegu. Gdy tylko zobaczyłam przez okno, że spadł śnieg, od razu chciałam iść poczuć śnieg pod adidasami. Po założeniu o jedną więcej bluzę niż normalnie i nasmarowaniu twarzy kremem ochronnym wybyłam po raz pierwszy pobiegać po śnieżnym puchu.


Jak było? Ciężko. Nie sądziłam, że to napiszę, ale chyba nie lubię biegać w zimę. Łydki ciągnęły mnie przez cały bieg, doszło nawet do tego, że po prostu skróciłam trasę i zawędrowałam na pobliską siłownię zewnętrzną by pomaltretować brzuch.


Dzisiaj zostaję w domu i "przepraszam się" z Lisą. Mam wrażenie, że muszę troszkę odpocząć od biegania. Nie mówię, że nie wyskoczę w tygodniu na małą przebieżkę, ale przed biegiem wolałabym nie nabawić się kontuzji Achillesa {a coraz częściej odczuwam go podczas biegania. Chyba czas pomyśleć o dłuższych skarpetach}. Właściwie to coraz głębiej zastanawiam się, czy moja decyzja o zimowym biegu jest dobra. Troszkę się boję warunków na trasie i czy im podołam. Dzisiejszy ból pokazał mi, że bieganie po śniegu to nie przelewki... Ale... Mam jeszcze kilka dni, żeby zadecydować, czy podejmę to wyzwanie.

Lubicie biegać po śniegu?

J.

środa, 22 stycznia 2014

Czy od biegania urosną mi uda?

To pytanie zadaje sobie większość początkujących biegaczy, w szczególności kobiet. Dla mnie nie było to aż tak ważne - biegać zaczęłam z innego powodu. Przede wszystkim chciałam urozmaicić swój dzień, mieć czas tylko dla siebie i swoich myśli. Sprawa wyglądu zeszła na drugi, mniej ważny plan. 

Wczoraj jednak dostałam pytanie odnośnie biegania, a wyglądu ud i łydek. Z ciekawości postanowiłam zgłębić temat. Od razu zaznaczam - nie jestem ekspertem, jestem amatorem - biegaczem, przebiegnięcie km na kilku imprezach i jogging po osiedlu nie czyni mnie specjalistką i nie chcę być tak odbierana. Wiedzę odnośnie biegania najczęściej zdobywam od mądrzejszych od siebie - blogerów - biegaczy, ludzi poznanych na biegach, z portali biegowych, czasami z własnego doświadczenia i na bazie własnych obserwacji.

Wracając do sedna. Jak to jest z tymi nogami i bieganiem. Ano różnie. Wszystko zależy od dystansu, jaki pokonujemy, budowy ciała danej osoby, diety, dodatkowych ćwiczeń, które wykonujemy. Jak widać czynników jest wiele. Aby móc to zobrazować, warto przyjrzeć się poszczególnym biegaczkom:
-długodystansowym,

http://innesporty.re.pl/artykul/75186.html
-sprinterkom.

http://www.sprinterzy.com/ona-biega-szybciej-od-mezczyzn-6-99-sek-ahoure-video/

sobota, 18 stycznia 2014

Trening biegacza: bieganie po schodach.

Od dwóch dni realizuję swój plan, codziennie udaje mi się wyjść na ok. 50 minut i potrenować na zewnątrz, bez czujnego oka Synka. Staram się ten czas wykorzystać maksymalnie, zwykły bieg urozmaicam innymi ćwiczeniami. Po standardowym ok. 40 minutowym bieganiu, znajduję czas na dodatkowe podbiegi i przebieżki.

środa, 15 stycznia 2014

Plany na styczeń.

Kuuuuurde. Ależ jestem zła. Ostatnio z moją motywacją nie było najlepiej, poza biegiem i kilkoma razami z treningami z Lisą nie robiłam nic. Nie mam dobrego wytłumaczenia, dlaczego tak było. Każdą wolną chwilę wolałam spędzić w łóżku, niż ćwicząc. Wybawieniem miało być dla mnie nowe wyzwanie Lisy. No właśnie. Miało. Wczoraj okazało się, że nowe wyzwanie, faktycznie rozpocznie się 15.01, ale nie będzie ono wcale Lisy. Dodatkowo nie będzie ono trwało, tak jak poprzednio minimum 40minut, ale 12. Ech. Zdołowało mnie to. Byłam pewna, że Lisa szykuje coś podobnego, naprawdę przypasowały mi jej dłuższe treningi, a tu taki zawód. Tym sposobem zmuszona jestem rozplanować sobie styczeń nieco inaczej.

Jak są zatem moje plany?
-jak najwięcej biegania na zewnątrz. Najbliższy bieg mam w lutym, więc mam prawie cały miesiąc na podszlifowanie formy. Tym razem zamiast 5km będzie 6, więc jak widać stopniowo zwiększam sobie dystans. W wakacje na bank zdecyduję się na bieg na 10 km, a później, o ile dobrze pójdzie, na jakiś półmaraton. Na tę chwilę najważniejsze jest dla mnie powrócenie do regularnego biegania i treningów na zewnątrz. Na szczęście nie jestem z tym sama, bo mój brat także odczuwa potrzebę powrotu do biegania, dlatego będę miała kompana do dłuższych, leśnych wybiegań. Kiedyś robiliśmy dobrych 15km, ciekawe, kiedy z powrotem dojdziemy do takiej formy. W żartach mówi, że nasze treningi będą przygotowaniem do 50km biegu na orientację, ale nie do końca mu w to wierzę,
-powracam do pierwszego wyzwania Lisy. 12minutówki może wypróbuję, ale wątpię, że na stałe zagoszczą one w moim tygodniu treningowym {chyba jestem uprzedzona do nowych twarzy},
-od wczoraj zwiększyłam obciążenie w sztandze - z 10kg na 15kg. W najbliższym czasie chcę dojść do 25kg. Po co? Chcę w końcu porządnie wziąć się za moje poślady! :D
-drążek, drążek, drążek. Ostatnio naoglądałam się super ćwiczeń na brzuch przy użyciu drążka. Dorzucam je do swojego codziennego treningu, bo naprawdę warto.

Muszę znowu wskoczyć na tryb aktywnego życia. Dla własnego zdrowia psychicznego i fizycznego.

J.


niedziela, 12 stycznia 2014

2. Bieg Wielkich Serc w Krakowie.

Relacja na świeżo. Jeszcze czuję ból mięśni po biegu, który dzisiaj wystawił mnie na wielką próbę. Śnieg, silny wiatr, okres - to tylko kilka z czynników, którym musiałam się przeciwstawić. O ile śnieg i okres mogłam jeszcze przeżyć, o tyle wiatr dawał mi się bardzo we znaki. Kilkukrotnie musiałam łapać czapkę, aż w końcu stwierdziłam, że będę biegła bez niej. Nie wiem, czy było to dobre posunięcie, mam nadzieję, że tego nie odchoruję, ale naprawdę nie byłam w stanie skupić się na biegu, gdy co krok musiałam naciągać czapkę na głowę. Porażka.

czwartek, 9 stycznia 2014

Bieg Wielkich Serc na 5km - przygotowania.

W niedzielę po raz kolejny wezmę udział w biegu na 5km. To mój trzeci oficjalny bieg, drugi na "piątkę". Tym razem bieg będzie miał szczególny charakter - cały dochód z opłat startowych przekazany zostanie WOŚP "na zakup specjalistycznego sprzętu dla dziecięcej medycyny oraz ratunkowej i godnej opieki medycznej seniorów".

Podoba mi się ta inicjatywa - robiąc coś, co lubię, mogę wesprzeć Orkiestrę i pomóc potrzebującym ludziom. Nie bez znaczenia jest fakt, że sama do końca życia będę wdzięczna WOŚP, a właściwie sprzętowi medycznemu, który pomógł moim bliskim.
  

środa, 1 stycznia 2014

10. Krakowski Bieg Sylwestrowy - piękne pożegnanie roku.

No i mamy nowy rok. Ta część z Was, która śledzi fanpage, wie, że stary rok żegnałam w iście sportowym stylu - biorąc udział w X.Krakowskim Biegu Sylwestrowym. Jeśli ktoś ma możliwość wzięcia w nim udziału za rok, to serdecznie polecam. Przednia zabawa, mnóstwo przebranych {ponad 1700 osób}, totalnie zakręconych ludzi {najmłodsza uczestniczka miała 2,5l, a najstarszy zawodnik 85!} oraz zdrowa rywalizacja.

Sama postanowiłam połączyć zabawę z rywalizacją. Chciałam po raz pierwszy sprawdzić się na trasie 5km z prawdziwym pomiarem czasu i dystansu, ale nie zapomniałam też o tym, co najważniejsze, czyli o ZABAWIE. Co prawda swoje przebranie skompletowałam dzień przed biegiem, ale jestem zadowolona z efektu końcowego. W tej chwili powinnam podziękować mojej ukochanej Mamie za ogarnięcie tygryskowego futra i stworzenie mojej biegowej kreacji {już myślimy nad przyszłorocznym przebraniem :)}.


Jak można się domyślić, w tym roku byłam tygrysem, chociaż przez wiele mijanych na trasie dzieci nazywana byłam misiem albo panterą :D I właśnie dla nich warto się przebierać, ich reakcje są niesamowite :) Jako, że sama wiem, jak Czekoladka reaguje na wszystkich przebierańców, starałam się pomachać każdemu napotkanemu dziecku, które odwdzięczały mi się głośnym aplauzem za co bardzo dziękuję! :)