kk

czwartek, 31 stycznia 2013

Idzie luty...

a wraz z nim nowe wyzwania. Co planuję na ten miesiąc? Przede wszystkim kontynuację przysiadów oraz 6W6P. Dodatkowo narzucam sobie ograniczenie słodyczy i racjonalne odżywianie. Muszę w końcu nauczyć się jeść 5 małych, zdrowych posiłków, a nie milion przekąsek, niekoniecznie zdrowych. To jest mój największy problem. Dopóki z nim się nie uporam, dopóty mój brzuch będzie taki jak jest, czyli nieapetyczny. Idzie wiosna - trzeba się przemóc i zawalczyć o fajną figurę. Chcę z radością nosić moje ombre szorty, a latem bikini. Do powrotu Męża będę super hiper laską, zadowoloną z siebie i życia :)


Wkurza mnie to, że po ponad 2 miesiącach regularnych ćwiczeń, moje ciało nie jest takie jakbym chciała. A może wymagam od siebie zbyt dużo? Czasami mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę, usiąść w kącie i zajadać się milionem piszingerów. Na szczęście mam Was i tego bloga, który skutecznie mnie od tego chroni. Ech. Dość narzekania. Czas się brać za siebie. Mam nadzieję, że publiczne odliczanie niejedzenia słodyczy mi w tym pomoże. Miło, gdyby ktoś się do mnie dołączył ;) Razem łatwiej zwalczyć wroga :D





To na razie taka prowizoryczna 'odliczarka' :)

J.

środa, 30 stycznia 2013

Znowu o brwiach.

Dobra, dzisiaj mała zmiana tematu. Nie będzie o ćwiczeniach, nie będzie o wyzwaniach {ale o tym wkrótce bo idzie NOWY MIESIĄC ;)}, a będzie o wyglądzie. A konkretnie o moich ukochanych brwiach. Ten kto mnie śledzi od samego początku, wie, że marzę o brwiach tzw. orlich skrzydłach. Od dłuższego czasu walczę o nie zawzięcie, niestety moje 'brwiowe włoski' nie chcą ze mną współpracować i zwyczajnie nie rosną tam, gdzie tego potrzebuję. Na nic smarowanie olejkiem rycynowym {okey, brak systematyki też tutaj przeszkadza}, na nic 'domalowywanie' łuku, a już tym bardziej henna. Już sama powoli tracę nadzieję, że kiedyś osiągnę taki kształt, o jakim marzę. A może Wy znacie jakieś specyfiki/przyspieszacze porostu włosów? Raaany. Ile dałabym by cofnąć czas i powrócić do moich naturalnych brwi {oczywiście potem oddałabym się w ręce rozsądnej kosmetyczki, co by zrobiła z nimi porządek}.

A oto nowe zdjęcie Kenzy i jej idealnych {wg mnie} brwi... A wiem, że nie zawsze miała takie ładne, tylko szukam zdjęcia dla porównania.


J.

wtorek, 29 stycznia 2013

Trening lekiem na całe zło.

Melduję się. Można powiedzieć, że zdrowa i w dobrym humorze :) Co do tytułu, to taka prawda. Kilka dni wylanego potu z Jillian i po chorobie ani śladu :) Tak więc, jeśli się zastanawiacie, czy ćwiczyć podczas przeziębienia, to ja Wam odpowiadam, że naprawdę warto się zmusić i wypocić zarazki. Zawsze wychodzę z założenia, że chorobie nie można pokazać, że ma nad nami władzę. To działa :)

Z nowości treningowych - dzisiaj minął mi tydzień wyzwania SQUAT. Do tradycyjnych przysiadów dorzuciłam hantelki 1,5 kg i muszę przyznać, że nieźle dały mi one popalić. Dzisiaj mięśnie ud paliły mnie tak niesamowicie, że nawet przez głowę przeleciała mi myśl, żeby odpuścić. No, ale nie mogłam zawieść Synka, który stał nade mną i krzyczał: "Ćiczyć, ćiczyć". No i tak "ćiczyłam" i głośno odliczałam ilość przysiadów ;)


Wieczorkiem, przed kąpaniem Czekoladki wykonałam kolejny dzień 6W6P. O dziwo dzisiaj się nie zmęczyłam tak bardzo jak w poprzednie dni. Nawet Czekoladka biegająca pomiędzy moimi nogami, nie był w stanie mnie rozproszyć ;) Stwierdzam, że pomalutku zaczynam się przyzwyczajać do levelu 1 i z niecierpliwością czekam na level 2. No, ale jeszcze sobie poczekam... A szkoda.


Z nowości kulinarnych - pokochałam brązowy ryż. Nie wiem jak do tej pory mogłam jeść jego białą odmianę. Nie dość, że o wiele smaczniejszy, to jeszcze zdrowszy. Jednym słowem - mniam mniam mniamy! :)


Uwielbiam go jeść z fasolą czerwoną, cebulą i pomidorami. Mniiiiaaaam. Przepis rodem z Tanzanii ;) Ach, zgłodniałam. Właśnie uświadomiłam sobie, że nic nie zjadłam po treningu. Mykam, coś wszamać. Paaa :*

J.

sobota, 26 stycznia 2013

Tydzień z Six - Pack.

Dzisiaj mija mi dokładnie tydzień od rozpoczęcia nowego zestawu z Jillian na brzuch. Moje spostrzeżenia? Pierwszy dzień był nad wyraz lekki. Pewnie wynikało to z faktu, że mój poprzedni zestaw - 30DS - nie skupiał się stricte na brzuchu, tylko angażował w największym stopniu mięśnie nóg, dlatego mój brzuch 'spragniony' był większego wysiłku. Drugi dzień okazał się o wiele bardziej intensywny. Pot lał się ze mnie siurkiem ;) Kolejne dni przychodziły mi z coraz większym trudem. Z czasem poznałam przyczynę - nadchodzące przeziębienie, z którym zmagam się do dziś. Oczywiście nie porzucam ćwiczeń - obecnie jestem na 4 dniu wyzwania przysiadowego i 7 dniu 6W6P. Nie jest łatwo, ale wiem, że jak teraz przestanę, to nie wrócę do systematycznych ćwiczeń. Wystarczy, że dzisiaj zgrzeszyłam słodkościami. To mnie gubi... Ale tłumaczę to sobie zbliżającym się @. Mam nadzieję, że luty będzie miesiącem bez słodyczy! 


A Wam jak idzie? Ktoś podjął wyzwanie przysiadowe? A może ktoś walczy także z Jillian? Miło się wzajemnie motywować :)

Wybaczcie, że dzisiaj tak pobieżnie, ale naprawdę przeziębienie {moje i Czekoladki} daje mi się we znaki :( Dzisiejszej nocy spałam może z 3h...

J.

piątek, 25 stycznia 2013

Robimy przysiady z Jah-stiną.

Od dłuższego czasu w Internecie napotykam na inspirujące fotki dziewczyn z niesamowitymi mięśniami pośladków. Nie mówię tu o pupie rodem Kim Kardashian, ale o ładnie zarysowanym tyle ;) 
Na wielu blogach widziałam także, że dziewczyny biorą udział w wyzwaniach tzw. SQUAT CHALLANGE. Niestety nie udało mi się na żaden załapać, a nie lubię zaczynać czegoś w połowie {z reguły zaczynały się one od początku miesiąca, więc pupa zbita}. Zainspirowana tymi wyzwaniami, postanowiłam zrobić swoje własne - bez wyznaczania dnia początku, po prostu chcesz, zaczynasz dzisiaj :) Ja swoje wyzwanie zaczęłam 2 dni temu {dzisiaj mam 3 dzień :)}, więc jeśli ktoś jest chętny i chce popracować nad swoją pupą to zapraszam :) Specjalnie na tą okazję zrobiłam swoją rozpiskę, która pozwoli mi kontrolować dni treningowe i odpoczynek :)

KLIKNIJ, ŻEBY POWIĘKSZYĆ.

czwartek, 24 stycznia 2013

Misja na najbliższe miesiące - fotograficzna historia mojego brzucha.

Jak wiecie, niedawno skończyłam 30DS z Jillian Michaels. Po ćwiczeniach zleciało mi ponad 13cm, w tym po 4cm w udach. Niestety z brzucha i talii nie spadło mi tyle cm, ile bym chciała, dlatego postanowiłam rozpocząć nowy program z Jillian, tym razem stricte na mięśnie brzucha {6 Week Six-Pack} oraz dodatkowo powracam do regularnego kręcenia hulahopem. Poniżej prezentuję jak na dzień dzisiejszy wygląda mój brzuch:


A oto jak chciałabym, żeby wyglądał za kilka miesięcy. Nie mówię, że będzie identyczny, bo zapewne zależy to też od budowy mięśni, ale chciałabym, żeby choć w minimalnym stopniu go przypominał.


środa, 23 stycznia 2013

Co jeść przed i po treningu? - fotki :)

Pytanie to zapewne rodzi się w głowie każdego, kto na poważnie zabiera się za planowanie swojego treningu oraz diety. Podobnie było w moim przypadku. Dawniej nie przywiązywałam większej uwagi temu co i kiedy jem - byłam głodna, sięgałam po pierwsza lepszą przekąskę. Dopiero niedawno zaczęłam bardziej przyglądać się swojemu jadłospisowi, a w szczególności posiłkowi po treningu.
Zasada jest prosta - o ile tuż przed treningiem potrzebujemy dużo siły i energii, o tyle po treningu musimy się skupić na uzupełnieniu zapasów zużytej podczas ćwiczeń energii.

POSIŁEK PRZED TRENINGIEM
Niezależnie czy wybieramy się na basen, czy planujemy trening siłowy nasz posiłek przedtreningowy powinien być bogaty w węglowodany złożone {np. brązowy ryż, warzywa, owoce, pełnoziarniste pieczywo}, które zapewnią nam odpowiednią dawkę energii i załadują zapasy glikogenu mięśniowego, a także powinno się zawierać dobre źródło białka {drób, tuńczyk}.

A CO Z POSIŁKIEM PO TRENINGU?
Posiłek potreningowy to bardzo istotny element jadłospisu, podobnie jak śniadanie. Pierwszy element, który powinniśmy spożyć TUŻ po wysiłku to dobre źródło energii, najlepiej szybowchłanialnej. Badania dowiodły, że mięśnie najlepiej odbudowują glikogen w ciągu 30 - 40 minut bezpośrednio po wysiłku. Zatem jeśli w tym czasie dostarczysz swojemu organizmowi energii zminimalizujesz w ten sposób sztywność mięśni i ryzyko bolesnych „zakwasów”. Spokojnie, wtedy bez obaw można spożyć cukier bo organizm jest w tzw oknie anabolicznym i ma zwiększoną syntezę wszystkiego co dostanie - WAŻNE nie wolno jednak z tym przesadzać i wykorzystywać jako moment na obżeranie się! Idealnym rozwiązaniem na przekąskę potreningową stanowią owoce np: banan, ananas, pomarańcza :) Taki zestaw warto zabrać ze sobą na trening i spożyć zaraz po jego zakończeniu.

wtorek, 22 stycznia 2013

Jillian Michaels 6Weeks Six-Pack - Level 1.

Podobnie jak w przypadku 30 Day Shred, także i tym razem postanowiłam troszkę przybliżyć "nowoćwiczony" przeze mnie zestaw. Długo wahałam się, który zestaw Jill wybrać po zakończeniu 30DS, ale jak widać w końcu podjęłam decyzję, że będzie to 6 Weeks Six - Pack. Dlaczego on? Po pierwsze skupia się na moich ulubionych partiach, czyli brzuchu {właściwie to angażuje wszystkie mięśnie, ale o tym za chwilkę}, a po drugie znowu mogę sobie odliczać dni treningowe na tabelce. Nie wiem jak Was, ale mnie to niesamowicie motywuje. Uwielbiam po skończonym treningu przekreślać kolejną cyferkę, wiedząc, że z każdym takim krzyżykiem jestem bliżej sukcesu :)

Tym razem nie udało mi się znaleźć gotowej tabelki w Internecie, dlatego postanowiłam sama ją wykonać. A oto jak się prezentuje po 3 dniach z Jill:

poniedziałek, 21 stycznia 2013

UDAna metamorfoza z Jillian Michaels - podsumowanie 30 DS - wymiary.

Wpis ten miał się pojawić wczoraj, ale niestety mój Synek postanowił troszkę przeorganizować sobie życie, a tym samym pozbawić Mamę wolnych 30 minut na zebranie myśli {ćwiczenia 'odbiłam' sobie wieczorem ;)}. No, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W końcu jakby na to nie patrzeć, Czekoladka jest najważniejszy :) 
Dzisiaj korzystając z chwili wolnego, postanowiłam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami i wynikami pomiarów po 30 dniach z Jillian Michaels.


Nie będę opisywać ponownie poszczególnych etapów {o nich możecie poczytać TU, TU i TU}. W skrócie napiszę, że mnie osobiście najbardziej przypasował level 2, który przez wiele osób określany jest jako najtrudniejszy. Dla mnie był on idealny. Z żalem serca zmieniałam go na level 3, który zupełnie mi nie przypasował m.in. ze względu na liczne podskoki. 

czwartek, 17 stycznia 2013

New in: Waga kuchanna Ideen Welt.

Kolejnym krokiem w planowaniu mojej diety był zakup wagi kuchennej, dzięki której mogę kontrolować ilość pochłanianego jedzenia, a także łatwiej jest mi określić dzienne zapotrzebowanie na białka/węglowodany/tłuszcze. Po konsultacji z Mamą, zdecydowałyśmy się na zakup wagi kuchennej Ideen Welt dostępnej w drogeriach Rossmann.


Waga jest naprawdę zgrabna i  malutka, więc nie zajmuje dużo miejsca. Pomimo swoich drobnych gabarytów waga jest w stanie zważyć produkty do 5 kg. Dodatkowym udogodnieniem jest wbudowany zegarek oraz funkcja tarowania.

Może nie jest to najbardziej wymyślne i rozbudowane urządzenie, ale na nasze domowe warunki jest idealne. Do tego cena - 34,99 zł także nie odstrasza :)

Jak widać pomalutku zbliżam się do ważnego dnia - rozpoczęcia zdrowego odżywiania. Mam nadzieję, że mój zapał zaowocuje ładnym i zdrowym ciałem :)

Oooo na przykład takim:


PS. Na koniec mała prywata - serdecznie dziękuję każdemu obserwatorowi na moim fanpage'u. Dla wszystkich śledzących bloga wkrótce będę miała mały konkursik z nagrodami :D


J.

sobota, 12 stycznia 2013

Zimowy jogging = zakwasy rąk {?}

Po wczorajszym dniu stwierdzam, że na nic ćwiczenia z Jillian, na nic ćwiczenia z Ewą Chodakowską. Najlepszym treningiem na zimę jest saneczkowe szaleństwo :) A przede wszystkim bieganie z obciążeniem w postaci prawie 13kilowej Czekoladki {ekhm... nie wypożyczam ;)}. Nie wiem jak u Was, ale u mnie w okolicy nasypało tyyyyle śniegu, że aż miło patrzeć. Sprzyjające warunki wykorzystuję na śnieżnym szaleństwie z Synkiem. Wygląda to mniej więcej tak:


Czekoladka siedzi w swoim saneczkowym powozie, a Mama biegnie ile sił w nogach. Zaprawdę powiadam Wam, satysfakcja gwarantowana. Po wczorajszym kilkudziesięciometrowym biegu mam takie zakwasy, że szok. O dziwo największe mam na... rękach ;) No cóż - ciągnięcie takiego słodkiego ciężaru to nie lada wysiłek. Polecam! :)

Trening z Jill po takich szaleństwach już nie był taki prosty, ale dałam radę :)

J.

piątek, 11 stycznia 2013

Jillian Michaels 30 Day Shred - Level 3.

Tak, jak byłam miłośniczką 2 levelu, tak 3 zestaw zupełnie mi nie odpowiada. Na forach i blogach czytałam, że to drugi level jest najcięższy. Tak to prawda, ale także jest najfajniejszy i najciekawiej dobrany. Inaczej jest z levelem trzecim. Mam wrażenie, że jest on totalnie nieprzemyślany. Same w nim podskoki i pompki, czyli coś czego nie lubię. Wiadomo, że każdy lubi co innego, ale ja zdecydowanie nie będę miłośniczką levelu nr 3.


Dzisiaj minął mi drugi dzień nowego etapu. Wczoraj, gdy robiłam go po raz pierwszy, myślałam, że nie przypadł mi do gustu, ponieważ jest nowy, nie wiem co mam robić, ciągle patrzę się na monitor itp. Niestety dzisiejszy trening utwierdził mnie w przekonaniu, że problem tkwi w czymś innym - za bardzo pokochałam level drugi, który rozbudził we mnie żądzę, czegoś niesamowitego. Niestety nie doczekałam się, a szkoda. Obecnie jestem na etapie, że ćwiczenia nie sprawiają mi przyjemności, doszło nawet do tego, że z niecierpliwością spoglądam na ekran i wyczekuję końca ćwiczeń. Nie tak miało być, nie tak! Powiecie: To przestań ćwiczyć, zmień to na coś innego, co daje Ci satysfakcję. Tak zrobię, ale za 8 dni :) Obiecałam sobie, że ukończę 30DS i tak będzie! :) A potem... Poszukam czegoś ciekawszego. 

czwartek, 10 stycznia 2013

20 dni z Jillian Michaels - efekty.

Noooo. W końcu się coś ruszyło :) Jednak dziewczyny miały rację, że po drugim levelu 30 DS centymetry zaczną spadać. Jestem tego przykładem. Nie warto się zniechęcać, tylko dalej robić swoje. Poprawa widoczna jest nie tylko na cm, ale także w lustrze. Moje ciało wygląda zdecydowanie ładniej, pomalutku zaczyna poprawiać się wygląd brzucha no i ud :) Zdjęcia {o ile kamera pozwoli} pojawią się po zakończeniu całego programu. Na razie muszą Was zadowolić wymiary. 

wtorek, 8 stycznia 2013

New in: Skakanka elektroniczna z Biedronki.

Część z Was, która śledzi mnie także na facebook'u, wie, że moim must have z Biedronkowej sportowej kolekcji była skakanka z elektronicznym licznikiem :) Niestety wczoraj, z różnych powodów, nie udało mi się dotrzeć do Biedronki, więc mentalnie pożegnałam się z 'nową skakanką'. Nie ubolewałam nad tym jakoś namiętnie - mam już jedną skakankę z licznikiem, która jest w bdb stanie {pisałam o niej TU}. Jednak, dzisiaj po południu los się do mnie uśmiechnął {a właściwie moja Mama} i podarował mi skoczny prezent. 

TADAM - oto i ona - ELEKTRONICZNA SKAKANKA :)


Oczywiście pierwszą osobą, która zainteresowała się nowym nabytkiem była Czekoladka, która z uporem maniaka próbowała dostać się do środka opakowania ;) Gdy {przy pomocy Mamy} już mu się to udało, postanowił wypróbować licznik ;) Na szczęście obyło się bez większych szkód - nie licząc ściągniętej zielonej gumki z rączki, ale to dało się szybko naprawić.

niedziela, 6 stycznia 2013

Co po 30 Day Shred? Proszę o pomoc.

Dzisiaj mija mi 17 dzień 30 Day Shred z Jillian Michaels. Uwielbiam każdą sekundę tego treningu {nawet te przeklęte przysiady z jednoczesnym wyprostowaniem rąk z hantlami ;)}. Do zakończenia całego zestawu zostało mi mniej niż dwa tygodnie. Wiem, że wytrzymam. Nie ma innej opcji. Wytrwałam podczas zawirowań świątecznych, wizyty duszpasterskiej, okresu, więc nie wiem, co by się musiało wydarzyć, żebym teraz odpuściła {tzn. wiem, ale nie dopuszczam do siebie opcji czegoś niepozytywnego}. 


No właśnie. Za chwilkę kończę 30 Day Shred i co dalej? Wiem, że nie chcę rezygnować z codziennego treningu. Nie teraz, gdy wpadłam w treningowy rytuał, gdy wiem, że mogę spokojnie poćwiczyć 40 minut przy śpiącym Synku {w końcu ustabilizował mu się pierwszy etap snu :)}. 

Jillian wydała sporo innych opcji treningowych: Ripped in 30, 6 week 6 pack, Killer buns and tights, Killer ABS, Body Revolution, No More Trouble Zones, Banish Fat Boost Metabolism, Yoga Meltdown. 
Z wszystkich opcji najbardziej odpowiada mi trening skupiający się na mięśniach brzucha - killer abs { który mam cały na płytce} lub 6 week 6 pack {mam tylko jeden level}. Jednorazowo wykonywałam 6W6P, który przypadł mi do gustu. Jednak zdecydowałam się na 30DS, żeby mieć chociaż jeden zestaw zaliczony w całości oraz podreperować swoją kondycję. Teraz, po prawie 18 dniach 30DS wiem, że jestem gotowa na nowe wyzwanie.


Może któraś z Was może mi pomóc w wyborze kolejnego zestawu? A może całkowicie przerzucić się z Jill, na coś innego {chociaż uwielbiam to wyczekiwanie na kolejny level u Jillian}? Nie ukrywam, że myślałam o miksowaniu Ewy z Jill np. dzisiaj robię killera Ewy, a jutro 6W6P z Jill. Jak myślicie, która opcja jest najlepsza? :) A może 'zaprzyjaźnić się' ze sławną na blogach Zuzką?

J.

piątek, 4 stycznia 2013

Jillian Michaels 30 Day Shred - Level 2.

Jillian wchodzi w krew, naprawdę. Mój mózg sam domaga się codziennej dawki wysiłku i drugi level zdecydowanie mi jej daje. Obecnie jestem po piątym dniu levelu 2, czyli można powiedzieć, że jestem na półmetku tego levelu oraz całego 30 dniowego zestawu.


Muszę przyznać, że ten drugi level jest dla mnie o wiele przyjemniejszy niż jedynka. Owszem, jest bardziej męczący i wymagający, ale to zdecydowany plus. Ćwiczenia nie ciągną się w nieskończoność {jak przy levelu 1}, tylko energicznie zmieniają się jedne po drugich. Dla mnie bajka. Pot leci po całym ciele, nie raz przeklinam hantle, ale po skończonych ćwiczeniach czuję olbrzymi napływ energii. Jednym słowem - miazga :)


czwartek, 3 stycznia 2013

Peeling kawowy na cellulit.

Cellulicie strzeż się. Zaczynam walkę z Tobą i wiedz, że ja pierwsza nie ulegnę. Skończyło się Twoje pasożytowanie na mojej skórze ;) Masz jeden wybór - uciekaj, gdzie pieprz, a właściwie kawa rośnie. Od jutra rozpoczynam kurację kawową, a szczegółami będę się z Wami dzielić na bieżąco. Dzisiaj chciałam zrobić wprowadzenie na temat samego peelingu kawowego, którym 'zaraziła' mnie jedna dziewczyna, a właściwie jej fotki.

http://www.blogger.com/profile/10008699111641690864

Powyższe zdjęcia pokazują, jak zmieniało się ciało, konkretnie uda i pośladki dziewczyny, która przez miesiąc wykonywała peeling kawowy oraz godzinne ćwiczenia callanetics. Według mnie różnica jest kolosalna. Od razu poprosiłam autorkę zdjęć o zgodę na opublikowanie ich na moim blogu. Dlaczego? Po pierwsze dziewczyna, podobnie jak ja jest mamą {fit mamy łączmy się! :)}, a po drugie efekty ćwiczeń oraz peelingu są naprawdę widoczne.