kk

środa, 31 października 2012

Sekretny treningowy patent.

Dzisiaj chciałam Wam wyjawić mój sekret. Do tej pory podzieliłam się nim tylko z najbliższymi domownikami no i moją Zosią :* No, ale nie chcę być świnią, więc postanowiłam dzisiaj zaprezentować Wam, w jaki sposób udaje mi się połączyć przyjemność pisania bloga/przeglądania Waszych blogów/naukę/ z jeżdżeniem na rowerku. Uwaga... uwaga. Czary mary i...

TADAM:

moje miejsce "pracy" - laptop+rowerek+oczy skierowane na łóżko, w którym śpi Synek (stąd misiek w tle) :)

Wymyśliłam to dawno, dawno temu, długo przed pojawieniem się Synka na świecie :) Wygięłam rączki rowerka, tak by móc umieścić na nim swój laptop. Nie wiem, czy jestem pionierem, czy nie, ale może warto to opatentować haha?

 Ma to podwójne korzyści:
-mogę jednocześnie robić dwie czynności, które kocham, bez straty czasu, który jest tak cenny przy Małym Dziecku,
-nie potrzebuję podkładki chłodzącej do laptopa, bo wentylator jest cały czas odsłonięty.

Sprytne, c'nie :))) No cóż, jak to się mówi - potrzeba (FIT)matką wynalazków :))))

Aktywność fizyczna na dziś:
-rowerek stacjo - 50 min v
-Mel B na brzuszek - 10 min v
-hh - 15 min v
-ćwiczenia na ramiona v

J.


wtorek, 30 października 2012

Wypompowana.

Nie wiem, czy to jakiś kryzys ćwiczeniowy, czy jak, ale dzisiaj musiałam się zmuszać do ćwiczeń. Z nadzieją (na koniec ćwiczeń) patrzyłam na Ewę podczas skalpela. W duszy modliłam się, żeby powtórzeń było mniej, no ale wiadomo, że tak nie było. Na szczęście udało mi się wykonać cały trening, a po nim 40 minut hulahop. Teraz jadę sobie na rowerku (oczywiście ze spiętym na maxa brzuchem) i piszę tego posta, ale nie oznacza to, że mam siłę. Co to, to nie. Po prostu wiem, że jak dzisiaj odpuszczę, to nie powrócę do regularnych ćwiczeń. Cała ta "niemoc" spowodowana jest zarwanymi nockami (Czekoladce poprzestawiał się dzień z nocą i chodzi spać o 2!) oraz dzisiejszą wcześniejszą wizytą na uczelni (sprawy papierkowe, bo niestety nie jestem już studentką, chlip, chlip). Ale jest też dobry news - przekonałam Męża do przesunięcia wylotu, a co to oznacza? Spędzimy razem Święta BN :))))))

Z tej okazji zrobię zrobię sobie ćwiczenia z Mel B. i.... poćwiczę ramionka :)


J.

poniedziałek, 29 października 2012

Cudowna moc hantli.

To, że kocham maltretować swój brzuch to wiecie. Nie wiem skąd się wzięła moja mania na płaski i umięśniony brzuch. Pamiętam, że już w podstawówce lubiłam wykonywać brzuszki. Dzień bez szybkiej 50 był dniem straconym. Właściwie do tej pory była to jedna z głównych części ciała, na którą zwracałam uwagę. Do czasu... Aż na jednym zdjęciu zobaczyłam moje, nie do końca, umięśnione ramiona. Zawsze podziwiałam ładnie zarysowane mięśnie pleców i delikatnie zaznaczone mięśnie ramion. Nie wiem dlaczego, ale jakoś w swoim treningu zapomniałam o tej części ciała. Dopiero treningi z Ewą, przypomniały mi, że przecież ramiona też mają mięśnie i warto się na nich skupić podczas swojego codziennego treningu.

Postanowiłam wykorzystać do tego 1,5kg ciężarki, które kurzyły się za łóżkiem.


Przy pomocy niezawodnego youtube i innych stronek internetowych wybrałam kilka ćwiczeń, które angażują mięśnie ramion. Wkrótce podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami i wskazówkami, które ćwiczenia warto wykonywać, a które można ominąć.
Tymczasem poniżej wrzucam filmik z ćwiczeniami ujędrniającymi obwisłe ramiona:


Ciekawa jestem, czy w Waszych codziennych treningach znajdują się ćwiczenia na ramiona? :))) Polecacie jakieś konkretne ćwiczenia?
Ja śmiało mogę powiedzieć, że swój trening wzbogaciłam o "hantelkowe szaleństwo" + pompki :) i mam nadzieję, że wkrótce moje ramiona zamienią się z galaretki w hmmm... ładne bicepsiki i tricepsiki.




J.

95.

Dzisiaj mija 5 dzień z Mel B. Ćwiczenia te, podobnie jak na początku mojej Mel B'owej przygody, nie są jakoś szczególnie wymagające. Niestety też nie dają mi odpowiedniego powera do działania. O wiele lepiej czuję się po 45 minutach z Ewą, ale jakoś ostatnio brak mi motywacji do podjęcia skalpela. Być może jutro skuszę się na Ewę, w zamian za Mel. Albo... o ile Syn pozwoli, zrobię i jedne i drugie ćwiczenia.

Dzisiejszy dzień nie nastraja mnie pozytywnie. Nocki są ciężkie (Czekoladka nie chce spać), a dni jakieś takie niemrawe. Pewnie to wina aury za oknem, chociaż... jest też drugi powód. W przyszłym tygodniu wylatuje mój Mąż do Tanzanii... na 3 miesiące. Znowu. Szlag mnie trafia na samą myśl o tym wyjeździe. Namawiałam go na pozostanie, ale jednak mus to mus. Cholera! Nienawidzę tych rozstań!

Na poprawę humoru, inspiracje - czy wspominałam Wam już, że kocham brzuch Brit z lat 2000 - 2001? :P Kiedyś to był dla mnie ideał brzucha, ale teraz ma rywalkę w postaci ostatniego brzuszka :D


Potrzeba mi jakieś pozytywnego akumulatorka, bo dzisiaj ćwiczenia baaaaardzo wymuszane:
-10 min abs z Mel v
-20 min hulahop v
-rowerek st. - 40 min v

J.

niedziela, 28 października 2012

Dylemat brwiowy.

Dzisiaj temat troszkę inny, niż ostatnio. Część z Was, która jest ze mną od dłuższego czasu, wie, że prowadzę (nie do końca) udaną walkę z moimi brwiami. Dlaczego piszę, że walka ta jest nie do końca udana? Ano moje brwi, a właściwie prawa brew, nie chce rosnąć w takim tempie, w jakim bym chciała. O co dokładnie mi chodzi, zobrazuje poniższa fotka:


Nie sugerujcie się do końca tą fotką, gdyż jest to stare zdjęcie, obrazuje ono tylko problem z nierosnącymi włoskami w prawej brwi. Smaruję to miejsce olejkiem rycynowym, ale niewiele to daje. Wiem, że są różne "specyfiki" na porost brwi, ale nie orientuję sie dokładnie, które są warte użycia (polecacie jakiś?). Na razie radzę sobie z tym "łysym plackiem" przy pomocy ciemnych cieni i henny, które imitują wyrwane włoski.

Moim marzeniem jest uzyskać brwi na wzór tych:

 

Niestety moje dotychczasowe cienie są na wyczerpaniu, stąd też moje pytanie i prośba o pomoc. Jakie cienie polecacie? A może warto zainwestować w zestaw do stylizacji brwi np. Essence? Z niecierpliwością czekam na Wasze rady :)


Aktywność fizyczna na dziś:
-rowerek stacjo - 50 min v
-hh - 15 min v
-abs z Mel B - 10 min v
J.


Przemyślenia potreningowe.

Na początek mała zagadka... Co, poza strojem i sprzętem sportowym, łączy te trzy trenerki?


Poniżej mała podpowiedź:


Tak jest! Włosy. Stosunkowo długie, a przede wszystkim ROZPUSZCZONE WŁOSY i do tego krótkie sportowe "bluzeczki". Nie wiem jak Wy, ale ja nie wyobrażam sobie ćwiczeń z rozpuszczonymi włosami. Sama mam bardzo długie (do pasa) włosy, które na okres ćwiczeń upinam wysoko w kucyka lub zakręcam w koka. Nienawidzę uczucia spoconych włosów na spoconym ciele. Dlatego tak w oczy rzuciły mi się fryzury powyższych trenerek. Ciekawa jestem, czy na co dzień, bez kamer, też ćwiczą w rozpuszczonych włosach? Z tego co widzimy w kolejnych treningach Ewy i Mel, jednak zdecydowały się na upięcie włosów w kucyka... Czyli chyba jednak coś jest na rzeczy :P


Jakie są Wasze odczucia? Jakie preferujecie fryzury na okres ćwiczeń?

J.

sobota, 27 października 2012

Skalpel zapowiedzią pozytywnych zmian...

Nie wierzę! Jest godzina 20, a mój Syn śpi! Naprawdę nie mogę w to uwierzyć. Mam nadzieję, że nie obudzi się za 3h z energią do gry w piłkę. Nadprogramowy czas (podarowany mi przez Czekoladkę) postanowiłam wykorzystać na dodatkowe ćwiczenia i... zmianę nagłówka, który możecie podziwiać tuż nad tym wpisem :))) Nie powiem, troszkę się namęczyłam, ale było warto - nie wiem jak Wam, ale mnie się efekt niezwykle podoba. 


Wracając do ćwiczeń. Dzisiaj rano "piałam" nad Tamilee Webb, by kilkanaście minut później ZDRADZIĆ ją z Ewą Chodakowską. Ale, ale... Mam coś na swoje usprawiedliwienie. W końcu udało mi się dorwać trening tzw. SKALPEL, który musiałam od razu wypróbować. I... Nie żałuję! Nie ma nic piękniejszego niż uczucie zmęczenia po ćwiczeniach z Ewą. Zdecydowanie lepiej ćwiczyło mi się skalpel niż killera (wiadomo, poziom łatwiejszy), ale nie oznacza to, że się nie zmęczyłam. Ojjj... Pot się polał, oj polał :P Ale akurat to jest na wieeeelki plus. Jednak co Ewa, to Ewa :))) Nie tylko to jest plusem tych ćwiczeń, również pewne rozmyślenia, o których szerzej jutro ;))))


Tymczasem lecę wykorzystać "wolne" na trening z Mel B. See U :)

Aktywność fizyczna na dziś:
-skalpel - 45 min v
-hula hop - 20 min v
-rowerek stacjo - 50 min+40 min v
-trening na brzuch z Mel - 10 min v

PS. Jak się Wam podoba nowy nagłówek? Czekam na szczere opinie :)

J.

Tamilee Webb.

Znowu będę monotematyczna i będę pisać o ćwiczeniach na brzuch. Jest to część ciała, która najbardziej mnie wkurza i na którą najczęściej narzekam (chociaż ostatnio zaczynam także na ramiona ;p). Jak wiecie, od dwóch dni romansuję sobie z Mel B. Uwielbiam z nią ćwiczyć, jest lekko i przyjemnie (chociaż dzisiaj już czuję mięśnie brzucha, ale wątpię, że to po Mel). Dlaczego wątpię w Mel? Otóż wczoraj, po ćwiczeniach z Mel, postanowiłam zrobić sobie wstęp z ćwiczeń z Tamilee Webb i co? No i dzisiaj doskonale czuję mięśnie skośne brzuszka! To jest to, co kocham. Pamiętam, że przed ciążą, gdy znudziłam się ćwiczeniami ze śmiesznym gościem w geterkach (a właściwie moje mięśnie przyzwyczaiły się do ćwiczeń 8 minute abs), postanowiłam spróbować czegoś nowego. Wtedy na topie była wspomniana przeze mnie Tamilee Webb, więc szybciutko zaopatrzyłam się w jej ćwiczenia na brzuch i zaczęłam z nią ćwiczyć. To był strzał w 10. 


Kilka słów o samym treningu z TW:
-ćwiczenia oparte są na badaniach sportowych i zaawansowanej technice. Tamilee Webb, po konsultacjach z lekarzami z Uniwersytetu z San Diego wybrała najbardziej efektywne ćwiczenia kształtujące i wzmacniające sylwetkę,
-TW ułożyła cztery 15minutowe zestawy treningowe na poszczególne partie ciała - na brzuch, pośladki, ramiona i całe ciało,
-każdy trening składa się z dwóch poziomów: podstawowego i zaawansowanego (każdy po 15minut), tak by każdy mógł dobrać poziom do swoich możliwości,
-zestawy rozpoczynają się rozgrzewką i kończą się ćwiczeniami rozciągającymi.


-zestawy ćwiczeniowe są modyfikacją podstawowych, dobrze znanych ćwiczeń na brzuch, z nowymi, angażującymi mięśnie skośne (naprawdę je czuć! :)),
-ćwiczenia można wykonywać z hantelkami, co dodatkowo zwiększa pracę mięśni (poniżej moje niebieskie cudeńka! :D)


Ja zdecydowanie bardziej preferuję drugi zestaw z serii "Ja chcę mieć takie mięśnie brzucha". Uwielbiam ćwiczenia z hantlami, które dodatkowo pogłębiają skłony :)

http://www.tamileewebb.com/shop/best-of-tamilee-abs-abs-abs-dvd/

Gdzie można dostać zestawy ćwiczeń z TW?
-oficjalna strona Tamilee Webb, na której można zamówić płytki,
-chomik,
-wrzuta.pl,
-youtube,
-allegro.

Ja mam swoje na płytce, gdyż nie zawsze mam dostęp do Internetu, a nigdy nie wiadomo, kiedy najdzie mnie ochota na ćwiczenia z Tamką :D

Ciekawa jestem Waszej opinii o tych ćwiczeniach - znacie? lubicie? jakie macie doświadczenie? chcecie poznać?

J.

piątek, 26 października 2012

Bo Mama też może być FIT :)

Tytułową dewizę staram się wprowadzić w swoje życie od momentu pojawienia się Czekoladki na świecie. Aktywna fizycznie byłam praktycznie zawsze: przed zajściem w ciążę, w trakcie jej trwania i po porodzie. W chwili zobaczenia dwóch kresek na teście ciążowym, a tym samym z chwilą pojawienia się Czekoladki w brzuchu, postanowiłam, że będę FIT Mamą. Oczywiście w błogosławionym stanie musiałam nieco zmienić profil mojego treningu - ćwiczenia na mięśnie brzucha ustąpiły miejsca ćwiczeniom rozluźniającym i odprężającym, a bieganie, wolnej jeździe na rowerku stacjonarnym. Jednak po konsultacji z moim ginekologiem i uzyskaniu od niego zgody na ćwiczenia, dalej byłam bardzo aktywna fizycznie - cotygodniowe zajęcia z tańca towarzyskiego i tenisa były na porządku dziennym. Nawet 5 minut przed odejściem wód płodowych śmigałam na rowerku stacjonarnym (teraz mnie to przeraża, wtedy śmieszyło :P). Byłam przekonana, że ćwiczenia ułatwią mi poród. Niestety w jego trakcie okazało się, że moje intensywne ćwiczenia wcale nie okazały się pomocne - w wyniku nadmiernych ćwiczeń, mięśnie macicy nie były dostatecznie rozluźnione i elastyczne, przez co rozwarcie, a tym samym poród przebiegał w znacznie wolniejszym tempie. Potwierdzeniem tego było pytanie położnej: "Czy przed ciążą i w jej trakcie była Pani aktywna fizycznie?". Po mojej twierdzącej odpowiedzi usłyszałam, że właśnie nadmierne "wysportowanie" często jest przyczyną braku dostatecznego rozwarcia (niby było 10cm, ale jednak jedna błona nie chciała się do końca otworzyć, co skutecznie opóźniło poród). Leżąc na łóżku porodowym, biłam się z wyrzutami sumienia, że gdyby nie moje nadmierne ćwiczenia, to teraz nie męczyłabym tak siebie, a przede wszystkim Synka. Po porodzie postanowiłam być ostrożniejsza. Odczekałam zalecany okres tzw. połogu, by delikatnie wrócić do ćwiczeń. Najpierw był to rowerek, potem brzuszki, a na końcu hula hop. Ćwiczyłam kiedy tylko się dało, ale w bezpiecznych dawkach np. gdy Synek spał, jednocześnie bujałam go w wózku i kręciłam hh :) Było to nie lada wyzwanie, ale się udawało (haha chyba sobie to wpiszę w CV :P). Z czasem miałam coraz mniej czasu na ćwiczenia, jednak zawsze udawało mi się choć trochę poćwiczyć na wspólnych spacerkach - a to podczas biegania za piłką, a to na osiedlowej mini siłowni na placu zabaw. Ostatnio nawet udaje mi się poćwiczyć w trakcie popołudniowej drzemki, o czym szerzej na tym blogu :) Dlaczego o tym piszę? Do tego wynurzenia zainspirowała mnie ta ciekawa fotka, o którym wspominała na swoim blogu jedna blogerka:

https://www.facebook.com/MariaMKang


Maria Kang udowadnia, że można być fit mamą nawet po 3 ciążach, tylko trzeba chcieć i mieć dużo samozaparcia. Wiadomo zaraz pojawią się oskarżenia, że nie każda mama ma tyle czasu, by ćwiczyć (wiadomo praca, dzieci itp.), ale jeśli przeczyta się wypowiedź samej Marii, o tym, że ona także pracuje i wychowuje 3 dzieci to jednak szczęka opada :)))) Jak dla mnie... jest ona dużą inspiracją do bycia zarówno rodzicem, jak i zadowoloną z siebie fit kobietą :)

Aktywność fizyczna na dziś:
rowerek stacjonarny - 50 min v
brzuch z Mel B - v
hh - 10 min v
J.

czwartek, 25 października 2012

I fell in love...

Dzisiaj po raz pierwszy, w końcu zmotywowałam się i zrobiłam 10 minutowy zestaw ćwiczeń na brzuch z Mel B. Wcześniej obejrzałam go parokrotnie przy Synku (brat się śmiał, że "super ćwiczę") i szczerze powiedziawszy obawiałam się, czy nie skapituluję. No, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała chociaż minutki tych ćwiczeń, by przekonać się, czy dam radę. 



Gdy tylko Synek poszedł spać, naładowana pozytywnie jazdą na rowerku stacjonarnym, pomaszerowałam po 0,5 kg ciężarek od hantli mojego brata (woda w butelce za głośno bulgotała), położyłam się na dywanie (mata za bardzo szeleści, a wiadomo, że sen Syna najważniejszy ;)), puściłam na kompie ćwiczenia z Mel i zaczęłam ćwiczyć :D Jak było? Strasznie... łatwo. Czy to normalne? Czy robiłam coś źle? Sama nie wiem. Starałam się napinać mięśnie przy każdym ćwiczeniu, a i tak ledwo czułam jakikolwiek wysiłek. Hmm... Być może, dlatego że od dawna nie ćwiczyłam nic na brzuch, to mięśnie były wypoczęte? Nie wiem. Wiem jedno. Już kocham te ćwiczenia i od dzisiaj nie ma wymówek - ZACZYNAM 100 DNIOWY ROMANS Z MEL B!  (ale wypełniony dodatkowymi ćwiczeniami) :D A kto wie, czy nie przerodzi on się w stałą miłość :D


PLUSY TRENINGU BRZUCHA Z MEL:
- ćwiczenia są przede wszystkim ciche, więc można je robić tuż przy śpiącym dziecku (a uwierzcie mi, że moja Czekoladka śpi bardzo czujnie),
- przyjemne uczucie twardego brzuszka, tuż po zakończonych ćwiczeniach (mmmm... love it!)
- fajna kombinacja ćwiczeń, angażująca wszystkie partie brzucha,
- motywator w postaci pięknego ciała Mel!
- nie wiem, jak na Was działają słowa Mel, ale mnie naprawdę motywują (chociaż, gdy ja ćwiczę, to niestety wyłączam głos, ale tak jak wspominałam, najpierw oglądałam je z Synkiem ;)).


MINUSY:
- umówmy się, że minusy opiszę po dłuższych ćwiczeniach z Mel, bo jak na razie nie wiem, czy to ja mam taką super kondycję, czy ćwiczenia są po prostu łatwe? W przerwie czekałam na ćwiczenia, co nie często mi się zdarza! (u Ewy nigdy! :))


Ach, w końcu czuję, że żyję! :D

J.

środa, 24 października 2012

Ech, ech, ech...

Niestety moje 100dniowe wyzwanie przesunęło się w czasie, i to znacznie. Tak się składa, że jako Mama 19miesięcznego Szkraba, nie dysponuję taką ilością czasu wolnego, jaką bym chciała, więc chcąc nie chcąc, pewne sprawy musiały zejść na dalszy plan. W tym przypadku były to ćwiczenia brzucha. Ale, żeby nie było - ĆWICZYŁAM, tylko nie tyle, ile bym chciała i niekoniecznie tą partię ciała, którą powinnam. 

Do rzeczy:
  • codziennie jeżdżę na rowerku stacjonarnym około 40 - 50 minut, 
  • o ile pogoda pozwoli, spaceruję z Synkiem ok. 2 h,
  • kręcę hh ok. 20 minut, ale niestety zawsze brakuje mi czasu na zmuszenie się do brzuszków. 

Powiecie - ćwicz, gdy dziecko śpi. Yhy. Tylko w dzień moje dziecko śpi bardzo mało, naprawdę. Zdążę pojeździć na rowerku, pokręcić hh i koniec. Za to w nocy kładzie się spać o 1. Wtedy jestem taka zmordowana, że jedyne, co umiem z siebie wykrzesać to "dobranoc" do Męża.
Dobra, nie narzekam. Dzisiaj odsypiam zarwaną nockę, a jutro biorę się za siebie. 

Na poprawę humorku wrzucam fotki, które ostatnio mnie bardzo inspirują, w trzech kategoriach - moda (beż, złoto, włosy!), uroda (kocham brwi Kenzy!)  i spoooort (idealny brzuch!) :)

 
Źródło fotek: facebook, kenzas.se, http://mniejwagix3.pinger.pl/
J.

sobota, 20 października 2012

100 days.

Tak jak w temacie. Wyzywam siebie na pojedynek - 100 dniową walkę z oponką, boczkami i słodyczami.


A oto mój plan:

Przez 100 dni codziennie robię ćwiczenia na brzuszek: do wyboru mam Tamilee Webb - Ja chcę mieć taki brzuch, 10 minut na brzuch z Mel B, 8 minute ABS i hulahop. Oczywiście nie wszystko na raz. W ciągu tygodnia mieszam zestawy, tak, by mięśnie nie przyzwyczaiły się do jednego rodzaju ćwiczeń i dodatkowo dodaję cardio. Na dzisiaj zaplanowałam sobie rowerek i 10 minut z Mel B, chociaż jak oglądałam te ćwiczenia z Mel, to od samego patrzenia miałam dość (chociaż jej brzuch jest zachęcający, no może wolałabym troszkę "mniej męski") ;p


No, aleeee... Pomalutku, pomalutku i do przodu. Dzisiaj jest dzień przedsetkowy. Dopiero od jutra zaczynam odliczanie, bo niestety dzisiaj poprawiałam sobie humor piszingerami (niedobra ja!!!! :P). Tak, więc od jutra wielkie 100dniowe wyzwanie z Jahstiną! :)


A na koniec kilka rad z Shape, jak pozbyć się "oponki" na brzuchu:


Hmmm... 4 razy w tygodniu? Dla mnie bajka, nie zawsze mam czas i ochotę na ćwiczenia. A jeśli ta przerwa w ćwiczeniach ma mi pomóc, to czemu nie? :)))) No to do dzieła :D Spalamy piszingerki! :)))

J.

środa, 17 października 2012

Uch, ach... czyli Mama ćwiczy z Dzieckiem :)

Będąc jeszcze w ciąży, na swoim drugim blogu namawiałam do ćwiczonek z brzuszkami ciążowymi. Dzisiaj chciałam podjąć podobny temat, tyle, że już nie będzie on służy celebracji brzuszka, tylko jego redukcji :)))) Postaram się tutaj zebrać informacje przydatne dla aktywnych mam, które pragną utrzymywać dobrą formę i jednocześnie spędzać czas ze swoim dzieckiem.

Na pierwszy ogień idzie bieganie z wózkiem. Jest to sport bardzo popularny za granicą, natomiast w Polsce nie cieszy się on tak dużym zainteresowaniem. Podobno pomalutku bieganie oraz jeżdżenie na rolkach ze specjalnym wózkiem zaczyna wkraczać na tereny naszego kraju. Jak jest naprawdę to ciężko mi teraz ocenić, gdyż większość czasu spędzam w jednym miejscu, w którym nigdy nie spotkałam się z taką formą aktywności. Zapewne duży wpływ mają na to "bardzo proste chodniki" i ogólny brak odpowiednio zagospodarowanej przestrzeni. Nie wiem jak to wygląda w innych większych miastach, ale mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi dowiem się tego od Was :) Pokrótce przybliżę tzw. baby jogging. Jak sama nazwa wskazuje jest to bieganie z jednoczesnym pchaniem wózka z dzieckiem. Od razu zaznaczam, że nie chodzi tutaj o typowy wózek spacerowy, tylko odpowiednio przystosowany do biegania (cena takiego wózka waha się od 800 do 1700zł) tj.:
  • posiada 3 koła
  • jest lekki i z łatwością się go pcha
  • koła powinny być duże (30-40cm), przy czym przednie nie powinno być skrętne
  • powinien być możliwie długi dla wygody dziecka, najlepiej z wysuniętą ramą
  • mają nisko osadzony środek ciężkości, który zapewnia stabilność i równowagę
  • posiadają dobrą amortyzację i hamulce
  • wyposażony w pasy bezpieczeństwa, które pozwalają na przypięcie dziecka
  • odsuniętą rączkę od wózka, dzięki czemu podczas biegu nie kopie się w ramę wózka
Korzyści płynące z takiego biegania czy też jeżdżenia na rolkach są oczywiste. Wysportowane ciało, mniej kilogramów na wadze, wydzielające się endorfiny, czyli hormony szczęścia czy też spędzanie aktywnie czasu na świeżym powietrzu ze swoim dzieckiem. Wady? Nie każde miasto jest przystosowane do takiego sportu, co więcej dziecko musi być na tyle duże, żeby można z nim wyjść na taki "spacer" no i cena takiego wózka - joggera. Zainteresowane mamy tym tematem odsyłam do lektury stronek: http://www.yp.pl/blog/sport/sport-i-wypoczynek-czynny/baby-jogging-czyli-aktywna-mama/,http://www.repka.pl/Sylwetka/Nowosci/Jogging-z-wozkiem.aspx, http://blog.fitbay.pl/moda-na-baby-jogging/, http://bieganie.pl/?cat=22&id=1328&show=1

A żeby mieć pogląd jak to wszystko wygląda zapraszam do obejrzenia filmiku z programu Rozmowy w toku:


A co jeśli ktoś ma w domu mniejsze dziecko lub po prostu nie lubi się pocić w czysto widoczny sposób? To polecić zawsze można pływanie. Taką wodną przygodę można zacząć od najwcześniejszych miesięcy dziecka. Niektórzy twierdzą, że już nawet 2 miesięczne niemowlę można zabrać na basen, osobiście bałabym się z tak małym szkrabem poznawać tajniki pływania. 
Jak mówią naukowcy taka forma aktywności bardzo dobrze wpływa na rozwój dziecka - woda działa na rozwój nowych bodźców, których nie są w stanie poznać w normalnym domowym środowisku. Średnio do 6-8 miesiąca utrzymuje się odruch z życia płodowego, maluch nie boi się wody, nie otwiera ust podczas pływania i oddycha przez nos, w późniejszym etapie niestety ten odruch zanika.
Jakie są inne plusy wodnego baraszkowania?:
  • rozwija się więź pomiędzy dzieckiem i rodzicem
  • jest to wspaniała gimnastyka stawów i mięśni
  • wpływa na koordynację ruchów
  • wspomaga odporność na choroby
  • stosowane jest w rehabilitacji chorób kręgosłupa
  • kształtowany jest zmysł równowagi, zmysł dotyku
  • odpowiednio prowadzone zajęcia w wodzie regulują pracę układu oddechowego, czasami normują fazy snu i czuwania
O czym należy pamiętać zanim zabierzemy malca na pływalnię?
1.Zaświadczenie od lekarza pediatry o braku przeciwwskazań do zajęć w wodzie.
2.Ważny karnet.
3.Strój kąpielowy dla rodzica i pieluszkę do pływania dla malucha.
4.Klapki dla rodzica i obuwie na zmianę dla dzieci chodzących.
5.Ręcznik dla siebie i dwa ręczniki lub ręcznik i szlafroczek dla malucha.
6.Nosidełko
7.Kosmetyki dla siebie i dla dziecka oraz suszarkę do włosów, jeśli nie ma na wyposażeniu basenu
8.Pieluszkę na zmianę
9.Przekąskę by posilić się po zajęciach.

CO WAŻNE:
1.Należy przebadać dziecko i uzyskać od lekarza pisemną zgodę na uczestnictwo w zajęciach z pływania.
2.Nie należy smarować dziecka oliwkami i kremami.
3.Jeśli podczas zajęć wymagane są czepki, należy pokazać się dziecku kilka razy wcześniej w domu w czepku, aby nie bało się rodzica podczas lekcji.
4.Nie należy karmić dzieci później niż na pół godziny przed zajęciami. Wyjątek stanowi karmienie piersią.

http://strona.treeswimming.nazwa.pl/niemowlaki-2.html

Osobiście marzy mi się taka forma spędzania czasu wolnego z Bartulkiem. Jedyną moją obawą jest strach przed przeziębieniem Czekoladki (boję się zapalenia ucha :/) oraz niepewność przed nieumiejętnym trzymaniem mojej Żabki :P Ale wierzę, że wkrótce pokonam swój strach, znajdę basen przystosowany dla niemowlaków (polecacie jakiś?) i razem odkryjemy na nowo wodny świat.

Na dzisiaj tyle moich propozycji, stopniowo postaram się rozszerzyć ten wpis, żeby powstał fajny poradnik z propozycjami na aktywne spędzanie czasu z dzieckiem. Mam nadzieję, że pomożecie mi w tym i wypiszecie swoje propozycje :))))

J.

wtorek, 16 października 2012

Extreme.

Przedwczoraj, jak większość z Was, z zapartym tchem śledziłam historyczny wyczyn Felixa Baumgartner'a. Mocno trzymałam kciuki i kibicowałam mu w jego wielkim skoku. Na bieżąco śledziłam każdą informację o temperaturze i ciśnieniu wewnątrz i na zewnątrz kapsuły, a także o ogólnych warunkach panujących wewnątrz pomieszczenia. Z niepokojem przyjęłam wiadomość o problemach z systemem ogrzewającym i parującą szybką kasku. Zastanawiałam się, jak duży wpływ będzie to miało na warunki skoku. Na szczęście, awaria została usunięta i nie odbiła się negatywnie na skoczku.

Samo otwarcie kapsuły i wejście na próg, był dla mnie niesamowitym przeżyciem. Widok kulistej Ziemi był magiczny! :)


W myślach zastanawiałam się, co może czuć osoba, która stoi nad swoją planetą, którą obserwują miliony ludzi, która wie, że lada chwila stanie się coś nieprzewidywalnego, coś co może mieć wpływ na jego życie.

Moment skoku wywołał we mnie panikę i lęk - co się stanie w trakcie skoku, a jeśli straci przytomność, a jeśli nie otworzy się spadochron, a jeśli skafander nie wytrzyma i pęknie? Pewnie jak większość z Was, zamarłam w chwili wirowania Felixa, z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój sytuacji. Na szczęście, Austriak opanował kręcenie i spokojnie otworzył spadochron, który pozwolił mu bezpiecznie wylądować na ziemi.


Dlaczego o tym piszę? Sama jestem raczej ostrożną osobą, mam lęk wysokości i raczej nie zdecydowałabym się na skok z takiej wysokości. Jednak to, co zrobił Felix, sprawiło, że na nowo odkryłam w sobie "starą" pasję - marzenie o szerzeniu wiedzy o turystyce kosmicznej w Polsce i jako założyciel Space Tourism Society Oddział Polska, pragnę to marzenie realizować.  


Wyczyn Baumgartner'a pokazał, że taka forma "rozrywki" jest czymś realnym i niesamowitym. Bo powiedzcie mi, czy nie chcielibyście zobaczyć na własne oczy krzywizny Ziemi? Nieba czarniejszego niż smoła? Kawałka nieznanego kosmosu?



Na koniec ukłony w stronę Felixa, który udowodnił, że jeszcze wiele przed nami do odkrycia i... spróbowania :))))

J.

sobota, 13 października 2012

Myjemy, szorujemy i sprzątamy...

oraz kalorie spalamy. I znowu post z serii: jak zaangażować mięśnie, gdy nie ma czasu na ćwiczenia. Oczywiście poniższym wpisem Ameryki nie odkryję, ale być może niektórym (którzy uciekają od obowiązków domowych, jak ja) dam do myślenia i przekonam, że czasami warto chwycić za odkurzacz, czy ścierkę do kurzu :) 

Tak, jak wspominałam, ja nienawidzę sprzątać. Naprawdę. Nie lubię ścierać kurzu, ani zmywać naczyń. Za to nie mam nic przeciwko odkurzaniu. No, ale jak to czasami bywa, człowiek w brudzie żyć za długo nie może (a to ze względów zdrowotnych, a to psychicznych), więc od czasu do czasu, musi "przeprosić się" ze zmiotką, czy szmatką i troszkę posprzątać. Tak, jak ja dzisiaj. Ale, jak widać, sprzątanie nie poszło na marne, bo po pierwsze jest czyściej :), a po drugie jest wpis na blogu :D, który być może zachęci kogoś do sprzątania ;)))) lub... spania :))) 

Poniżej zamieszczam tabelkę - motywatorkę, w której zebrałam i zestawiłam większość domowych aktywności, które w zupełnie nieświadomy sposób spalają kalorie :)))

Opracowanie własne na podstawie: http://kobieta.dlastudenta.pl/artykul/Spalanie_kalorii,6387.html

Oczywiście niektóre czynności i ilość spalanych kalorii trzeba traktować z przymrużeniem oka, ale świadomość, że podczas, tak nielubianych, aktywności spalamy kalorie, a tym samym gubimy zbędne cm z ud, czy brzucha, naprawdę może poprawić humor :)

Ja po dzisiejszym dniu, mogę sobie zsumować spalone kalorie podczas sprzątania i pochwalić się, że wynik wynosi około 500 kcal :D Niby nic, a jednak... :))))



J.