kk

poniedziałek, 16 czerwca 2014

XII Ogólnopolski Bieg Uliczny BUKOWNO, 15.06.2014r.


Biegam od pół roku (debiut - Krakowski Bieg Sylwestrowy, 5km - 25minut), za sobą mam 10 startów w zorganizowanych biegach, w tym dwa biegi na 10km z przeszkodami. Po ostatnim dobrym występie w Ogrodzieńcu, gdzie udało mi się zająć 2 miejsce wśród kobiet na 5km, zaczęłam na poważnie myśleć nad treningiem biegowym. Do tej pory nie stosowałam konkretnego planu treningowego, ot miałam ochotę to biegałam, nie miałam ochoty to ćwiczyłam w domu. Do tej pory to się sprawdzało...

Wczoraj miałam okazję wziąć udział w XII Ogólnopolskim Biegu Ulicznym w Bukownie na 10km. Wspominałam nie raz, że nie jest to mój ulubiony dystans, jednak zdecydowałam się na start. Dlaczego? Rok, dwa, trzy lata temu uczestniczyłam w Dniach Bukowna (Czekoladka uwielbia karuzele ;)) i miałam okazję widzieć wbiegających zawodników na płytę stadionu. Każdy wyczytywany był z imienia i nazwiska, co dodawało wyjątkowości tej chwili. Wtedy powiedziałam do Mamy: "Zobaczysz, kiedyś też tak będę. Hyhy, tylko zacznę biegać ;)". Gdy tylko zobaczyłam, że są zapisy na właśnie ten bieg, wiedziałam, że muszę tam być. Wahałam się do ostatniej chwili, ale w końcu zdecydowałam się na start.

Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Odebrałam pakiet startowy (dwie koszulki, kupon na posiłek) i udałam się na miejsce startu. Troszkę się porozciągałam, poskakałam, włączyłam muzykę (oczywiście w połowie się wyłączyła!:)), Endomondo i stanęłam na linii startu niedaleko od Kenijczyków (tak, wtedy jeszcze marzyłam, że choć przez 100m dotrzymam im kroku). 

Trasa biegu składała się z:
-1 okrążenie stadionu,
-2 pętle uliczne po 5km,
-1 okrążenie stadionu.

fot. MOK BUKOWNO

Przyznam się szczerze, że już po samej pętli na stadionie miałam ochotę zejść z trasy. Nie zrobiłam tego, bo wiedziałam, że pierwsze km ZAWSZE są zdradliwe. Zaskoczona byłam, że tak źle mi się biegnie. Automatycznie zachciało mi się siku (:D), zaczęły mnie boleć łydki i kolana, w ogóle nie czułam lekkości biegu.


Chyba nie muszę pisać, jakie myśli rodzą się w głowie, W KOŃCU to dopiero kilometr, przede mną jeszcze 9! Pierwsze dwa kilometry zrobiłam w niecałe 9minut, jak dla mnie to troszkę za szybko, dlatego (żeby nie przesadzić) postanowiłam zwolnić. Z niecierpliwością czekałam na "wodopój", bo zaschło mi tak w gardle, że nie mogłam przełknąć śliny (śliny? jakiej śliny?). Po pierwszym wodnym przystanku zyskałam trochę energii, ale dalej czułam, że mam nogi jak z ołowiu. Próbowałam się ratować polewaniem wodą (zrobiło się naprawdę gorąco, a ja niemądra biegłam w legginsach za kolano!), wbiegłam nawet w kurtynę wodną, którą robił strażak, ale mało mi to dało. Wymęczyłam te 9km bardzo, dopiero na ostatnim kilometrze, tuż przed metą, udało mi się wyprzedzić kilka osób i z radością w oczach wbiegłam na stadion (tutaj zobaczyłam moją ukochana Mamę, która była przekonana, że karetka na sygnale pojechała po jej konającą córkę), by po usłyszeniu swojego przekręconego nazwiska (heeeellloooł, może i jestem żoną Tanzańczyka, ale moje nazwisko można przeczytać po polsku :D) przekroczyć linię mety. Tam czekała na mnie ekipa z rodzinnego miasta (wielki uścisk za wsparcie na trasie!) i duża 1,5l woda niegazowana :)

Aaaa no i medal w kształcie liścia buku :)


Mój czas na 10km nie jest imponujący, wiedziałam to od pani z Endomondo, a później z smsa. Na metę dobiegłam 9 w swojej kategorii wiekowej z czasem 53minuty i 3sekundy. Spodziewałam się czasu w okolicach 51 minut (5km przebiegłam z czasem 25minut). Ech. Dogonienie kolegów z Kenii okazało się totalnie niemożliwe, baaa gdy tylko chcieli mogliby w tym czasie przebiec jeszcze jedno kółeczko i wyrównaliby się ze mną.


No cóż. To nie był mój dzień. Bywa. Nie załamuję się, tylko zabieram się za treningi, bo w sobotę kolejny start :)

Na koniec standardowe podsumowanie imprezy:

+
+ sprawne wydawanie pakietów startowych,
+ dwie koszulki (jedna do startu, druga pamiątkowa). Obie oddaję mężowi, bo rozmiar S to takie spore M :P
+ ciepły posiłek (spora kiełbaska + chlebek),
+ woda na trasie i mecie :)
+ zapewnione zaplecze sanitarne (szatnie, prysznice, wc)
+ punktualna, sprawna dekoracja zwycięzców,
+ wspaniały doping na trasie i prowadzącego na mecie :)
+ dobre zabezpieczenie ulic,
+ kurtyna wodna, która pobudziła mnie do dalszego biegu,
+ nowe znajomości z trasy (wczoraj np. odezwał się do mnie zawodnik z Hiszpanii, który również brał udział w tym biegu)

-
- ojej, chyba nie zanotowałam żadnego :))))))
 
Imprezę oceniam na plus. Kondycję swoją na minus (wyszło obżeranie się słodyczami!), ale ale... Mój osobisty Afrykańczyk zapowiedział, że od teraz to on mnie trenuje i za rok będę w czołówce. Czy tak będzie? We will see :) Ja wiem jedno, tak łatwo się nie poddaję i będę walczyć. Dla siebie, dla zdrowia i dla radości z biegania :))))

PS. na bieżąco będę dorzucać fotki z biegu, niestety coś porobiłam z komórką i nie mogłam zrobić więcej fotek :((((((((((((((

J.

12 komentarzy:

  1. Gratulację z udanej imprezy, no i pokonania dystansu;-) Super ten medal;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję :) Ja też brałam udział w tym biegu i pocieszę Cię, że mnie biegło się równie ciężko ;p Po Twoim czasie stwierdzam, że musiałam wbiec zaraz za Tobą :) Łatwo nie było ale satysfakcja ogromna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nastawialam się na inna pogodę, zdecydowanie wolę biegać w chlodniejszych warunkach, pewnie stąd to uczucie ciężkości podczas biegu :/ gratulacje również dla Ciebie :) nie był to łatwy bieg,ale dalysmy radę :)

      Usuń
  3. 53 minuty to zły czas?! Kobieto, ciesz się! :) Jak na pół roku biegania, to wręcz mnie zamurowało. Ja nigdy takiego nie osiągnę ;)
    Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Obstawialam czas w okolicach 50-51 minut, dlatego jestem trochę niezadowolona. Biegam trochę dłużej, ale od pół roku biegam na zawodach. Mam nadzieję, że w sobotę pójdzie mi lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, tak mi się coś wierzyć nie chciało, że to tylko pół roku, bo wiem, że dużo wcześniej pisałaś o swoim bieganiu :)
      Długi dystans to co innego. A tym bardziej, że napisałaś, że start był nieciekawy.
      Trzymam kciuki za sobotę :)

      Usuń
    2. Wróciłam do biegania w lipcu tamtego roku :)

      mam nadzieje, że sobotni bieg pójdzie po mojej myśli :)
      Dziękuję za kciuki :) przydadzą się na pewno :)

      Usuń
  5. 53 minuty? Kochana ja jak bym przebiegła 5km w 30minut to bym sikała ze szczęścia:D
    Gratuluję Ci bo moim zdaniem to super wynik,a przede wszystkim gratuluję Ci Twojego uporu i realizacji planów biegowych:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję :) Ja zaczęłam biegać z myślą o stratach, ale jeszcze trochę przede mną i być może w sierpniu zdecyduję się na 5 km :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no koleżanko GRATULUJĘ!!! Ja zrobiłam życiówkę 51:10 :)) pisz kiedy i gdzie fajne biegi :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooooo to przyszalałaś! Gratulacje! Zazdroszczę ;)
      Okolice Śląska/Małopolski? Najbliższy w tą sobotę - Bieg Świetlików w Dąbrowie Górniczej na 6km (zapisy niestety już tylko na miejscu, 40zł). Później hmmm... Ja startuję w HuntRun, ale to w Bałtowie. Będę na bieżąco informować :)

      Jeszcze raz gratuluję wyniku, bardzo dobry czas i to jeszcze debiut! :)

      Usuń
  8. O, moje miasto! :) Gratulacje. Nie przejmuj się, za rok będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń