kk

czwartek, 1 maja 2014

Bieg Przodownika 2014.

Przyszedł maj, a wraz z nim kolejne biegi. Za mną dzisiejszy Bieg Przodownika organizowany w Dąbrowie Górniczej na 5km, pomiędzy zbiornikami wodnymi Pogoria II i Pogoria III, a przede mną dwa biegi (o ile nic innego nie wymyślę) - 17 i 18 maja. 

Jak było w Dąbrowie? 
Całkiem sympatycznie. Bardzo dobra organizacja, sprawne wydawanie numerków startowych, energiczny konferansjer, wspaniała pogoda (no może troszkę za wspaniała ;)), czyli wszystko na plus. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Nooo, może zwiększyłabym ilość toitoi'ów i zadbałabym o rozgrzewkę przed biegiem, ale to taki mały minusik, który można przeżyć.


Po odebraniu swojego numerka - 072, zmianie legginsów na krótkie spodenki i krótkiej pogawędce przy tojtojku z biegaczem z Runmageddon'u i jego żoną (jaki ten świat jest mały! pozdrawiam serdecznie jeszcze raz :)), byłam gotowa do biegu. Start i meta znajdowały się w tym samym miejscu, na trawniku, który trawnikiem nie był :D


Cała trasa była bardzo crossowa - mnóstwo błota, kałuż, kamieni, korzeni, trochę podbiegów i piachu. Oczywiście nie ma co porównywać tych warunków do Runmageddonu, ale sama trasa do najłatwiejszych nie należała.


Od początku wiedziałam, że nie zrobię życiówki, ale nie oznaczało to, że odpuściłam sobie ten bieg. Co to, to nie :) 


Biegłam dobrym tempem, niestety dużo cennych sekund straciłam na początku, gdy niełatwo było wymijać innych biegaczy. Ścieżki były wąskie, do tego praktycznie non stop trzeba było przeskakiwać nad wielkimi kałużami z błotem. Po pierwszych dwóch kilometrach wiedziałam, że nie pobiję życiówki z Krakowa, ale i tak chciałam powalczyć o możliwie dobry czas. I się udało. Na metę wbiegłam jako 16 kobieta (8 w swojej kategorii wiekowej) z czasem 26 minut 11 sekund.


Gdybym była mieszkanką Dąbrowy Górniczej to stanęłabym na "pudle". Niestety musiałam obejść się smakiem, ale nie narzekam. Czas jest całkiem okey. Chociaż moja mina po odebraniu medalu nie była jakaś super zadowolona, ale zawsze tak mam po dotarciu na metę ;)

Aaa... dziękuję organizatorom za wodę na mecie! :) Pogoda tak nas rozpieściła, że po pierwszym km marzyłam o łyku wody :P


Zdobyłam kolejny medal, numerek startowy, zjadłam pyszne ciastko na mecie (jogurt i herbatkę podarowałam synkowi i mężowi :D) i co najważniejsze zdobyłam nowe doświadczenie biegowe. Bieg oceniam na duży plus, jak wszystkie, które do tej pory "zaliczyłam" w DG :)


Mam nadzieję, że za rok, jeden z tych pucharów trafi w moje ręce :D A nuż uda mi się podobny zdobyć 17 maja w Krakowie? :)


J.

11 komentarzy:

  1. Waleczna bestia z Ciebie.
    Gratuluje bo mimo braku pucharu jest to wyczyn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie ;) gratuluje i tak dobrego wyniku i trzymam kciuki za wyniki na nastepnych biegach;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję to bardzo dobry wynik ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluje ukończenie biegu :) Trasa zaskoczyła ?
    Ja musiałem sobie odpuścić niestety ten start :/ Ale za to, wybiegałem dziś 16km za karę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam że dasz czadu:) Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawy post :) Gratulacje
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  7. kochana moja gratulacje..jakie Ty masz fitowe nogi!!!!:D mmm
    zosia ':)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, a ja ich właśnie nie lubię :/

      buziaki :*

      Usuń
  8. gratulacje! ja jak na razie o takich biegach mogę pomarzyć, jestem jeszcze na etapie marszobiegów :( powodzenia w Krakowie w takim razie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratulacje! :)

    Przy okazji zapraszam do udziału w konkursie na moim blogu :) Do wygrania zaproszenie na targi Fit-Expo w Poznaniu:
    http://www.fit-and-sexy.pl/2014/05/konkurs-wygraj-wejsciowke-na-targi-fit.html

    OdpowiedzUsuń