kk

niedziela, 18 sierpnia 2013

Z twarzą Marilyn Monroe.


W chwilach, gdy nie idziemy na spacer {dzisiaj to był bardziej trening siłowy: z Harendy na Gubałówkę i z powrotem, z Czekoladką na rękach}, najczęściej podczas snu Czekoladki, zamiast ćwiczyć siłowo, oddaję się treningowi umysłowemu. Swoje wolne chwile spędzam z Marilyn Monroe. Książkę "Marilyn. Ostatnie seanse" Michela Schneidera, kupiłam zupełnie przypadkowo robiąc zakupy w Biedronce. Przeceniona była z 15 zł na 8, więc grzechem byłoby jej nie wziąć. Wstyd się przyznać, ale ostatni raz czytałam książkę hmmm... chyba w liceum. Oczywiście nie licząc książek specjalistycznych i naukowych na obu uczelniach, na których studiowałam ;) Na razie nie jestem przekonana do stylu, w jakim jest napisana, ale mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.

Autor w taki sposób zachęca do przeczytania książki:
"DLACZEGO, choć mogła mieć każdego mężczyznę, nie zaznała szczęścia u boku żadnego z nich? DLACZEGO CI, którzy znali Marilyn, uważali ją za 'nieszczęśliwą i zagubioną dziewczynę'? 'Marilyn, ostatnie seanse' ujawnia nieznane dotąd sekrety. Dowiadujemy się, z czego Marilyn zwierzała się swojemu psychoterapeucie i co naprawdę sądzili o niej jej kochankowie".

Mnie skusił do kupna książki, mam nadzieję, że także uda mi się przeczytać ją do końca. Chociażby z miłości do samej MM :)


Tutaj foto z dzisiejszego "spacerku" z Harendy na Gubałówkę i z powrotem. Trasa pozornie prosta, ale z 14kg Czekoladką na rękach nabiera innego wymiaru {tutaj ostatni moment, w którym szliśmy wszyscy po ziemi ;)}. Ach. Przynajmniej mogę powiedzieć, że się nie opieprzam na wyjeździe.

PS. Tutaj macie porównanie, że wcale, a wcale nie jestem aż tak bardzo opalona :D Spójrzcie na nóżki Czekoladki ;)

J.

8 komentarzy:

  1. A z kim to tak zdobywaliście szczyty ?:) bo widze po karnacji że nie z mężęm:( :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Dziadkiem Czekoladki :) Tata Czekoladki w Tanzanii ;)

      Usuń
  2. Och, też chętnie bym pochodziła po górach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ostatnio zaczęłam czytać książkę o Marilyn z jej wierszami, zapisami miłosnymi i listami, ale jak na razie mam tyle zajęć, że niestety nie mam kiedy kontynuować, ale muszę się w końcu za to zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe takie obciążenie swoje robi :D i jeszcze jest bardzo ruchliwe zapewne :P

    OdpowiedzUsuń
  5. hm, kiedyś czytałam ksiązkę Blondynka o Marylin, ale był to bardziej literacki portret niż rzeczywista autobiografia. kiedyś muszę sięgnąć po coś z literatury faktu
    czyli zaliczyłaś trening z obciążeniem. super

    OdpowiedzUsuń
  6. cudownie !!! Wasz synek jest niesamowity i na pewno taki śliczny :) tak to niestety jest z dziećmi że wiekszośc czasu trzeba je nosic ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj kupiłam książkę. Skusiła mnie cena. Przeczytałam na razie 40 stron i mam nadzieję,że się troszkę bardziej rozkręci,bo na razie tych intymnych sekretów, które obiecuje autor zbyt wiele nie poznałam:)

    OdpowiedzUsuń