kk

wtorek, 30 października 2012

Wypompowana.

Nie wiem, czy to jakiś kryzys ćwiczeniowy, czy jak, ale dzisiaj musiałam się zmuszać do ćwiczeń. Z nadzieją (na koniec ćwiczeń) patrzyłam na Ewę podczas skalpela. W duszy modliłam się, żeby powtórzeń było mniej, no ale wiadomo, że tak nie było. Na szczęście udało mi się wykonać cały trening, a po nim 40 minut hulahop. Teraz jadę sobie na rowerku (oczywiście ze spiętym na maxa brzuchem) i piszę tego posta, ale nie oznacza to, że mam siłę. Co to, to nie. Po prostu wiem, że jak dzisiaj odpuszczę, to nie powrócę do regularnych ćwiczeń. Cała ta "niemoc" spowodowana jest zarwanymi nockami (Czekoladce poprzestawiał się dzień z nocą i chodzi spać o 2!) oraz dzisiejszą wcześniejszą wizytą na uczelni (sprawy papierkowe, bo niestety nie jestem już studentką, chlip, chlip). Ale jest też dobry news - przekonałam Męża do przesunięcia wylotu, a co to oznacza? Spędzimy razem Święta BN :))))))

Z tej okazji zrobię zrobię sobie ćwiczenia z Mel B. i.... poćwiczę ramionka :)


J.

2 komentarze:

  1. Piękne ciała :) Ale ja wychodzę z założenia, że trzeba siebie zaakceptować i wiesz co? Ostatnio mi się to udało! :)
    http://kitten-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. a mnie cały czas i tak najbardziej nurtuje JAK udaje Ci się jechać na rowerku i pisać na komputerze równocześnie :D zdradzisz sekret? :)

    PS byłam czytaczem incognito, który właśnie się ujawnia (tak na prawdę to czytałam już Twój blog mtoto-wangu jak jeszcze czkoladki nie było na świecie :) ) ale jakiś taki ze mnie dobry czytacz i (przepraszam za wyrażenie :) ) dupa a nie komentator ;)

    Pozdrawiam, Luna

    OdpowiedzUsuń