Tytułową dewizę staram się 
wprowadzić w swoje życie od momentu pojawienia się Czekoladki na 
świecie. Aktywna fizycznie byłam praktycznie zawsze: przed zajściem w 
ciążę, w trakcie jej trwania i po porodzie. W chwili zobaczenia dwóch 
kresek na teście ciążowym, a tym samym z chwilą pojawienia się 
Czekoladki w brzuchu, postanowiłam, że będę FIT Mamą. Oczywiście w
 błogosławionym stanie musiałam nieco zmienić profil mojego treningu - 
ćwiczenia na mięśnie brzucha ustąpiły miejsca ćwiczeniom rozluźniającym i
 odprężającym, a bieganie, wolnej jeździe na rowerku stacjonarnym. 
Jednak po konsultacji z moim ginekologiem i uzyskaniu od niego zgody na 
ćwiczenia, dalej byłam bardzo aktywna fizycznie - cotygodniowe zajęcia z
 tańca towarzyskiego i tenisa były na porządku dziennym. Nawet 5 minut 
przed odejściem wód płodowych śmigałam na rowerku stacjonarnym (teraz 
mnie to przeraża, wtedy śmieszyło :P). Byłam przekonana, że ćwiczenia 
ułatwią mi poród. Niestety w jego trakcie okazało się, że moje 
intensywne ćwiczenia wcale nie okazały się pomocne - w wyniku 
nadmiernych ćwiczeń, mięśnie macicy nie były dostatecznie rozluźnione i 
elastyczne, przez co rozwarcie, a tym samym poród przebiegał w znacznie 
wolniejszym tempie. Potwierdzeniem tego było pytanie położnej: "Czy przed ciążą i w jej trakcie była Pani aktywna fizycznie?". Po
 mojej twierdzącej odpowiedzi usłyszałam, że właśnie nadmierne 
"wysportowanie" często jest przyczyną braku dostatecznego rozwarcia 
(niby było 10cm, ale jednak jedna błona nie chciała się do końca 
otworzyć, co skutecznie opóźniło poród). Leżąc na łóżku porodowym, biłam
 się z wyrzutami sumienia, że gdyby nie moje nadmierne ćwiczenia, to 
teraz nie męczyłabym tak siebie, a przede wszystkim Synka. Po porodzie 
postanowiłam być ostrożniejsza. Odczekałam zalecany okres tzw. połogu, 
by delikatnie wrócić do ćwiczeń. Najpierw był to rowerek, potem 
brzuszki, a na końcu hula hop. Ćwiczyłam kiedy tylko się dało, ale w 
bezpiecznych dawkach np. gdy Synek spał, jednocześnie bujałam go w wózku
 i kręciłam hh :) Było to nie lada wyzwanie, ale się udawało (haha chyba
 sobie to wpiszę w CV :P). Z czasem miałam coraz mniej czasu na 
ćwiczenia, jednak zawsze udawało mi się choć trochę poćwiczyć na 
wspólnych spacerkach - a to podczas biegania za piłką, a to na 
osiedlowej mini siłowni na placu zabaw. Ostatnio nawet udaje mi się 
poćwiczyć w trakcie popołudniowej drzemki, o czym szerzej na tym blogu :) Dlaczego o tym piszę? Do tego wynurzenia zainspirowała mnie ta ciekawa fotka, o którym wspominała na swoim blogu jedna blogerka:
![]()  | 
| https://www.facebook.com/MariaMKang | 
Maria Kang udowadnia, że można być fit mamą nawet po 3 ciążach, tylko trzeba chcieć i mieć dużo samozaparcia. Wiadomo zaraz pojawią się oskarżenia, że nie każda mama ma tyle czasu, by ćwiczyć (wiadomo praca, dzieci itp.), ale jeśli przeczyta się wypowiedź samej Marii, o tym, że ona także pracuje i wychowuje 3 dzieci to jednak szczęka opada :)))) Jak dla mnie... jest ona dużą inspiracją do bycia zarówno rodzicem, jak i zadowoloną z siebie fit kobietą :)
Aktywność fizyczna na dziś:
rowerek stacjonarny - 50 min v
brzuch z Mel B - v
hh - 10 min v 
J.







faktycznie, inspiracją jest ogromną, mieć taką figurkę po 3jce dzieci to mistrzostwo!:)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twoją aktywność to GRATKI i życzę efektów i zadowolenia z siebie!:)
Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=9185666
trzymam kciuki i życzę wytrwałości!
OdpowiedzUsuńwszystko fajnie, pięknie ale taki wygląd jest nie do osiągnięcia w momencie pojawienia się rozstępów i naciągniętej skóry. Ja już nawet nie walczę bo nie mam już sił. I jeszcze wysłuchiwać komentarzy, że "trzeba było dbać o siebie" podczas gdy te osoby nie wiedzą ile włożyłam w odpowiednie żywienie, ruch i kosmetyki w ciąży :(
OdpowiedzUsuń