kk

wtorek, 24 lipca 2012

Trzeci dzień z Ewą...

uważam za zrealizowany. Wylałam siódme poty, ale na szczęście dotrwałam do ostatnich przyjemnych ćwiczeń rozciągających :) Muszę przyznać, że dzisiejszy trening był najlepszy z dotychczasowych. Było ciężko, ale jednak tak jakby łatwiej od wcześniejszych treningów. Pocieszające, tym bardziej, że mam zamiar nie rozstawać się z tymi ćwiczeniami. Fakt jestem po nich zmęczona jak koń po westernie, ale i satysfakcja po zakończonym treningu jest wielka :)))) Teraz jadę sobie na rowerku stacjo i zabieram się za inne obowiązki. A wieczorkiem, gdy Synek pójdzie spać strzelę sobie dodatkową seryjkę brzuszków :P Wczoraj było tylko 55 (z czego 5 nadprogramowych, bo mój Mąż mnie oszukał w liczeniu), ale dzisiaj postaram się zrobić więcej. Ciao :*

Źródło: Internet

J.

5 komentarzy:

  1. uwielbiam się rozciągać, fajnie że piszesz o takich odmiennych niż moda rzeczach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też dziś trzeci dzień ćwiczę z Ewą (płyta "killer") i oczywiście dalej nie jestem w formie, żeby dotrwać do końca, ale codziennie robię o kilka minut więcej, w niedzielę było 15 minut, wczoraj 22, a dziś 25, także powoli, ale do przodu

    OdpowiedzUsuń
  3. życzę powodzenia z ewą! moja przyjaciółka też ostro walczy!

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do siebie na konkurs, w którym do wygrania zegarek z brylancikami w dowolnie wybranym kolorze !!:))

    http://princess-beyonce.blogspot.ch/2012/07/konkurs-wygraj-zegarek-z-brylancikami-w.html

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. figura za zdjęcia - marzenie :)

    OdpowiedzUsuń