kk

sobota, 1 stycznia 2022

17. KRAKOWSKI BIEG SYLWESTROWY

To już tradycja. Muszę przyznać, że z sentymentem wracam do tych biegowych wpisów, dlatego nie może zabraknąć też i tej relacji. 

Niestety 2021 rok nie obfitował w zbyt wiele moich startów ze względu na pandemię. No może poza kilkoma wirtualnymi firmowymi biegami/wyzwaniami, które pozwalały mi podtrzymywać formę (a dawałam z siebie dużo w 2021, ale o tym innym razem). Dlatego tym bardziej doceniam możliwość wystartowania w zawodach razem z innymi biegaczami.

Zawody to oczywiście za duże słowo, jeśli myślimy o najfajniejszym, najbardziej zakręconym wydarzeniu biegowym, jakim jest Krakowski Bieg Sylwestrowy. Uwielbiam atmosferę tego wydarzenia, pozytywnie zakręconych ludzi i niesamowite przebrania. Dlatego z takim entuzjazmem wracam do tego biegu. Z nieskrywaną radością przyjęłam wiadomość o wznowieniu wydarzenia w 2021 (w 2020 z powodu ograniczeń i obostrzeń sanitarnych, bieg został odwołany :(). Jedynym moim strapieniem był brak pomysłu na przebranie, a jak pewnie wiecie z moich poprzednich wpisów (KLIK), uwielbiam wymyślać coraz to nowsze stroje na ten bieg (nie wiem, kto bardziej się na nie cieszy - ja, czy moi kochani znajomi :P?)


Nie ukrywam, że w tym roku miałam dziwne obawy, że w ostatniej chwili bieg zostanie odwołany ze względu na pandemię. Skutecznie hamowało to moje przygotowania do wymyślania przebrania. Właściwie to do końca listopada nie miałam w głowie niczego fajnego, czegoś co zaskoczyłoby samą mnie i wiernych znajomych, którzy kibicują mi i czekają na kolejną "Sylwestrową kreację biegową".  

W końcu narodził się pomysł. Według Taty AWYKONALNY, jeśli chodzi o sam bieg. Według Mamy? "Pfff. My nie damy rady? My? To patrz!". I tak w bólach i cierpieniach, przy płaczu i śmiechu narodził się pomysł na "rozerwaną księgową" lub jak kto woli "rozerwij się w Krakowie". 



Ni mniej, ni więcej rozerwana kobieta siedząca na kanapie (lub fotelu, jak kto woli. Zamysł był, że to jest kanapa, ale o tym za chwilkę). Ooo taka jak poniżej ;)


Dacie wiarę, że 30 grudnia o godzinie 20 przebranie jeszcze nie było gotowe? Część znajomych, którym nadawałam na bieżąco relację z postępów wiedziała, że istnieje wielkie ryzyko, że jednak nie pobiegnę i zostanę w Sylwestra w domu. 
Niestety pierwotny projekt autorstwa mojego ukochanego, najzdolniejszego Taty okazał się za długi i za ciężki. Duża wina w tym moja, gdyż upierałam się, że chcę większą wersalkę z przerwą między nogami, a moim ciałem. Nie powiem. Powstała piękna, dopracowana kanapa obita najdokładniej jak się tylko da, przez moją utalentowaną perfekcyjną Mamę. Niestety upiornie ciężka i grawitacja skutecznie pokazywała mi, kto tu rządzi.
Ale...  Przewińcie proszę ten wpis lekko do góry. Widzicie słowa mojej Mamy: "Pfff. My nie damy rady? My? To patrz!".
Nie było czasu na złość, smutek, żal, płacz czy śmiech. Tu trzeba było działać. Zapadła decyzja. Zmniejszamy wymiary! A Tacie dwa razy powtarzać nie musiałam. W ruch poszła piła, wiertarka (przepraszam Sąsiadów za całodzienne wiercenie :P), na nowo taker tapicerski. I tak powstała pomniejszona wersja idealnej wersalki :) Równie piękna i słodka :P
Co prawda, w międzyczasie narodziły się inne trudności - moje wymysły i prośby o ulepszenie tego, czy tamtego, że przecież nogi nie mogą leżeć tak, bo to nieładnie, że szarfa nie może być tak bo mnie gniecie - ale mój zgrany rodzinny team robił wszystko, by moja wizja była w zgodzie z tym, co fizycznie widziałam na własne oczy w lustrze. I tak oto powstała konstrukcja, jak poniżej.


Szczerze? Nie wiem, ile ważyła całość. Pewnie dużo. Dobra, na pewno dużo, bo musiałam ją nieść z Galerii Krk (tak, kolejny raz byłyśmy widowiskiem w Galerii :P) na miejsce startu z Mamą, a i tak było ciężko. Ale czy to ważne? I co tego, że dzisiaj ledwo się ruszam i mam zakwasy każdego kawałka ciała. Dałam radę! 5km. 60minut, bo tyle mniej więcej trwał mój "bieg" z fotelo-wersalką na plecach. Tak, tak. Na plecach. Nie było żadnych kółek, żadnych podpórek ;) Ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Prawda? 



Tata z wielką obawą wypuścił mnie na bieg, do końca miał wątpliwości, czy konstrukcja się sprawdzi, czy się nie przewrócę, czy nie zaplątam w tkaninę wersalki, czy nie opadnę z sił, ale ja do końca wierzyłam, że wszystko się uda (dobra, miałam dwie chwile zwątpienia, czy dojdę do końca, ale to już podczas marszu. Ale i tutaj niezwodna była moja Mama, która uratowała sytuację i wsparła mnie jak tylko umiała najlepiej :P Wszystko inne było w mojej głowie)


O trudach samego biegu nie będę może dzisiaj pisać. W planach mam nagranie odcinka z tworzenia przebrania, w którym być może uda mi się wspomnieć, jakie emocje towarzyszyły mi podczas samego  5km "biegu". Odsyłam na kanał NaszeCzekoladowePodróże

Pssst. Odcinek juz jest:

Ze swojej strony chciałam pogratulować każdemu biegaczowi, każdej osobie, która miała w sobie tyle radości, inwencji twórczej i chęci wymyślenia przecudownego przebrania. Jesteście najlepsi i tak naprawdę, bez względu na wyniki, każdy z nas jest zwycięzcą.


Potwierdzeniem tego niech będzie fakt, że nawet na czas samego biegu wyszło dla nas słońce, a przecież od samego rana lało! To też zasługa mojej Mamy, znajomych i siły wyższej, która nas wspiera!


Pochwalę się Wam i zdradzę, że nasze trudy zostały docenione przez Jury 17. Krakowskiego Biegu Sylwestrowego i nasze przebranie zostało wyróżnione 1 miejscem w kategorii "Indywidualne Przebranie". Szok, radość i wielkie docenienie także i w tym roku. Dziękujemy!


Jak widzicie udało się i tak naprawdę od grudnia po cichu czułam, że damy radę. I nie chodziło o to czy będzie 1 miejsce, 4 czy żadne. Nie, nie. Doceniam sam fakt, że zrobiliśmy wspólne to, co zaplanowaliśmy. Wszyscy razem i każdy z osobna. Było trudno, do ostatniego dnia wszystko stało pod znakiem zapytania, po drodze pojawiło się okropnie dużo niespodziewanych zwrotów akcji, ale wewnętrznie czułam, że to po prostu musi się jakoś spiąć, bo jesteśmy dream team!

Nie wiem skąd we mnie ten optymizm, po prostu wiedziałam, że ten rok dał nam tak w kość, że chociaż na koniec musi nam się coś udać. NAM. Całej Rodzinie. Bo jesteśmy silni, wytrwali, pracowici i damy radę ze wszystkim. Prawda? Damy...

2022. Proszę, potwierdź, że to koniec niemiłych doświadczeń i, że czeka nas tylko samo dobro...

Ja sobie, mojej rodzinie i przyjaciołom życzę ZDROWIA! A Wam wszystkiego o czym marzycie.
I pamiętajcie, bądźmy dla siebie dobrzy. Bawmy się, cieszmy i nie utrudniajmy sobie życia, bo ono samo w sobie jest cholernie ciężkie. 

J.

 

2 komentarze: