kk

poniedziałek, 13 stycznia 2020

8. Bieg Wielkich Serc, czyli kolejny raz wspieramy WOŚP na biegowo.

Tak jak w tytule. Za mną pierwszy bieg w 2020 roku - 8. BIEG WIELKICH SERC. To już mój (ekhm, uwaga liczę medale) piąty raz na tym biegu? Really? Ale czas leci. Od kilka lat w biegu biorę udział jako wolontariusz i reprezentant swojej firmy. Nie zmienia to jednak faktu, że uwielbiam się tu pojawiać i biec w szczytnym celu z innymi biegaczami :)

Jak już wiecie z poprzedniego wpisu, mój start w tym roku stał pod dużym znakiem zapytania. Od około miesiąca cierpię przez ból nogi (podejrzewam, że nabawiłam się jakiś mikrourazów od skakania na skakance). Od 2 tygodni próbowałam "leczyć się" wszelakimi maściami, z marnym skutkiem. Ból nie ustępował, ale był na tyle znośny, że jednak zdecydowałam się pobiec w biegu (tak między nami, nienawidzę, jak ktoś przed biegiem tłumaczy się, że tu go boli, tu go łamie, a potem jak gdyby nigdy nic leci po życiówkę, ale serio dawno tak nie bolała mnie noga ;)). Obiecałam sobie jednak, że jeśli tylko poczuję jakiekolwiek pobolewanie nogi, to przejdę do marszu. Jak myślicie? Jak było? Czy przebiegłam dystans 5km bez przygód?


Ale może od początku. Pakiet startowy odebrałam chwilkę po godzinie 10:00. Jako, że start biegu był dopiero o 12, postanowiłam rozejrzeć się po okolicy (troszkę się pozmieniało, odkąd byłam tu ostatni raz). Pochodziłam, pozwiedzałam, troszkę się powygłupiałam (może przemilczę fakt, że o mało nie straciłam życia na tych oblodzonych trampolinach hahaha. Taki mały test sprawności nogi przed biegiem ;) Głupota i wielka nieodpowiedzialność, wiem :(, ale przynajmniej rozśmieszyłam dużą część gapowiczów, w tym moją ukochaną MAMĘ! :D)


Przed biegiem szybka fotka zbiorcza do albumu firmy ;) i można udać się na start biegu. Muszę się przyznać, że przed startem czułam lekki stres. Bałam się sytuacji, gdy okaże się, że ból jest na tyle silny, że będę musiała po raz pierwszy w życiu zejść z trasy. Podczas rozgrzewki starałam się rozgrzać maksymalnie mięśnie, podskakiwałam, rozciągałam delikatnie nogę. 

START:
Pierwszy kilometr minął mi bardzo szybko. Nawet nie do końca wiem kiedy. Tuż po starcie zrobił się lekki zator, ale to było do przewidzenia. Po niedługim czasie wszystko wróciło w miarę do normy. Noga nie bolała mnie wcale, co było dobrą zapowiedzią biegu. Pogoda była idealna do aktywności na zewnątrz. Słonecznie, w okolicy 4 stopni C. Przewidziałam to i nie ubierałam się zbyt ciepło :) 


Biegło mi się całkiem przyjemnie. Cieszę się, że na tą okazję przygotowałam sobie latynoskie hity (haha!), które nadawały rytm mojemu biegowi.
Na około trzecim kilometrze pojawił się mini kryzys, walczyłam z myślami o tym, by troszkę pomaszerować. W okolicy podbiegu koło Wawelu, to już nie była walka z myślami, tylko żywa konwersacja moich dwóch półkul haha. 
Jedna część mówiła: Justyna, weź się opanuj, po co się tak męczysz, przejdź się chwilkę. I tak nie wygrasz. 
Na co druga odpowiadała: Pierwszego miejsca nie będzie, to było wiadome od początku, ale teraz się poddasz? Noga Cię nie boli, a tego się bałaś, tak? Wszystko idzie po Twojej myśli. Nie boli Cię noga, ani piszczel. Ten ból jest chwilowy. Wszystko minie. Chwilę pobolą Cię nogi, ale zaraz będzie z górki. Nie widzisz tego? Idzie ktoś? Nie. Weź się w garść ziomek. Biegnij, a nie narzekasz! 

Jak już tak sobie pogadały moje dwie półkule, okazało się, że jestem w okolicy Wawelu :D Więc podbieg sam się zrobił niejako podczas mojego lekko psychicznego rozłamu :)

Takich "rozmów" podczas biegania miałam całkiem sporo :) Czy Wy też tak macie? Jedną z fajnych myśli podczas tego biegu, była na pewno chęć popracowania nad systematycznym bieganiem i powrotem do imprez biegowych. Kiedyś jeździłam na nie dosyć często, z czasem jakoś zdziadziałam. Czas się wziąć za siebie i swoją kondycję :) Bo na tą chwilę wygląda to tak, że ja zaczynam biegać dopiero podczas samego biegu. Bez przygotowania, bez regularnych treningów. Ot tak, na żywioł. 


Po przekroczeniu mety, miałam bardzo mieszane odczucia. Po pierwsze myślałam, że biegłam odrobinę szybciej (Endomondo milczało cały bieg, chyba coś musiałam wyłączyć, że nie podaje mi  żadnych informacji podczas biegu). Z drugiej jednak strony cieszyłam się, że noga w ogóle mnie nie bolała. Baaa... ona mnie nawet dzisiaj nie boli. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ból odszedł w niepamięć! Wniosek? Moje nogi potrzebują aktywności fizycznej: rolek, łyżew, biegania :D

Wynik na 5km (podobno 5,16km :)) to 27 minut 48 sekund. Czyli jak tak porównuję z poprzednimi edycjami, o minutę lepiej niż rok temu i 2 sekundy szybciej niż moim w debiutanckim biegu WOŚP-owym (2. Bieg Wielkich Serc). Szału nie ma, patrząc na czołówkę - pierwsza kobieta miała coś koło 18 minut 39 sek. Ale jak to się mówi, następnym razem będzie lepiej haha. W końcu w pamięci cały czas mam swój debiut na 5km trasie i wynik 25minut! Gdzie te czasy!!!??

Jeszcze szybki rzut oka na piękny medal z obu stron i czas na planowanie kolejnych startów. 


Piękny prawda? Tak samo jak fakt, że WOŚP kolejny raz pobił rekord zbiórki! :) Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że dzięki połączeniu przyjemnego z pożytecznym, można zmieniać świat :)

WOŚP wspieram zawsze i wszędzie! :)

Pozdrawiam,
J.

11 komentarzy:

  1. Świetna akcja, gratuluję wyniku i super pomysłu! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) polecam, w szczególności bieg w Warszawie, podobno atmosfera niesamowita, sama mam w planach bieg w stolicy ❤ pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. Ja bym 5 km chyba z godzinę 'biegła'. Nie jest to aktywność dla mnie, ale fajnie że można tak wspierać WOŚP :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, w przypadku tego biegu najważniejsza jest pomoc dzieciom :) wynik schodzi na drugi plan, więc z przyjemnoscia potowarzyszylabym w tej godzince ❤ pozdrawiam

      Usuń
  4. Gratuluje samo zaparcia ;) . Ale o nogę zadbaj by nie było większej kontuzji .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ❤
      Co do nogi, niestety poprawa była tylko chwilowa i niestety bez wizyty u lekarza się nie obędzie:(
      Pozdrawiam serdecznie 🍀

      Usuń
  5. What a memorable experience it was for us!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes. Helping others is always valuable experience ❤ perfect day, perfect race, perfect weather 🍀

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń