kk

niedziela, 30 września 2012

I ♥ rowerek stacjonarny.

Rowerek stacjonarnym jest obecny w moim życiu grubo ponad 10 lat. Pamiętam, gdy kupowałam go z Mamą. Dumne zapowiedziałyśmy, że od teraz będziemy na nim jeździć dzień w dzień. W moim przypadku muszę przyznać, że prawie udało mi się zrealizować to postanowienie. Rowerek był ze mną w nastoletnim okresie, podczas ciąży, godzinę przed porodem, a później kilka tygodni po urodzeniu Syna. Dzięki niemu moje nogi zarówno przed, jak i po porodzie były w doskonałej formie. Każdy kto mnie widział, śmiał się, że nie wie jak takie nóżki, mogą utrzymać tak wielki ciążowy brzuszek. To właśnie dzięki rowerkowi dane było mi słyszeć takie komplementy. Niestety rok po porodzie, rowerek zaczął służyć jako wieszak na ubrania, ale teraz, gdy moje nogi zaczęły przybierać nieładnych kształtów, postanowiłam przerzucić z powrotem ubrania do szafy, a swoje szanowne 4 litery usadowić na siodełku :))) 
I właśnie dziś, postanowiłam poświęcić jeden wpis dla mojego ukochanego rowerka stacjonarnego. Prawda jest taka, że mój rowerek jest bardzo, ale to bardzo zużyty. Odpadł od niego licznik, pokrętło od ustawiania natężenia jest w stanie agonalnym (Synku kocham Cię :*), ale co dla mnie najistotniejsze - da się na nim jeździć. Oczywiście po cichu marzę o jego wymianie, ale na razie mam przed sobą inne wydatki.

Jak ćwiczę na rowerku?

Przede wszystkim wolno! Od zawsze preferowałam wolną jazdę z małym obciążeniem. Po czasie dowiedziałam się, że właśnie taka jazda sprzyja wysmuklaniu nóg. Z czystym sumieniem mogę to potwierdzić. Nic nie działa na moje nogi, jak wolne pedałowanie. Oczywiście osoby, które pragną schudnąć, muszą się liczyć z tym, że taka jazda im w tym nie pomoże.
Bywają dni, gdy daję sobie większe obciążenie i robię interwały, ale generalnie wykorzystuję rowerek do relaksu. Uwielbiam pedałować podczas pisania wpisów lub czytania wiadomości na kompie. Trwa to z reguły od 30 do około 60 minut. W zależności, jakim czasem dysponuję (a czasami jest go bardzo mało, w szczególności jak Mąż jest w Tanzanii).

A Wy jakie macie doświadczenie z rowerkami? Lubicie na nich jeździć, czy wolicie inną aktywność?



J.

sobota, 29 września 2012

Dolce & Gabbana.

Wielka afera w świecie mody! Włoski duet projektantów Dolce & Gabbana został oskarżony o rasizm i gloryfikowanie handlu niewolnikami. A wszystko to, przez kolczyki w kształcie głowy czarnej kobiety w turbanie oraz nadruki na tkaninach. Dodatkowo w całym pokazie kolekcji wiosna/lato 2013 nie wystąpiła ani jedna ciemnoskóra modelka. 
Znany portal modowy Fashionista napisał: "Murzynki na wzorach Dolce & Gabbana są jaskrawo pomalowane, noszą turbany na głowach i kojarzą się z podporządkowywanymi niegdyś białemu człowiekowi Afrykanami". 
"Obcięta głowa Murzynki? To jest zabawowe uosobienie wyzysku" - dodał inny modowy portal, Refinery29.

tvn24.pl

Słyszałyście o tym? Ja, dzisiaj, zupełnie przypadkowo zobaczyłam tą informację na komputerze mojego Męża, na stronie yahoo. Właściwie to tylko zdążyłam przeczytać nagłówek informacji, bo Mąż szybko przełączył na informacje sportowe. Na tak kontrowersyjny temat o rasizmie w wielkim świecie mody nawet nie zwrócił uwagi. Oczywiście ja nie byłabym sobą, gdybym nie odszukała interesującego mnie tematu i nie podjęła go z Mężem. No, bo kto może się lepiej wypowiedzieć o kontrowersjach wokół rasizmu wobec ciemnoskórych ludzi, jak nie rodzimy Afrykańczyk? I wiecie jak zareagował Mój Mąż? Stwierdził, że nie rozumie, o co wielkie halo. I zapytał, czy gdyby to zamiast czarnej kobiety była tam biała dama, czy w ogóle ktokolwiek ośmieliłby się mówić o rasizmie? No właściwie to ma rację. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele innych ciemnoskórych może poczuć się urażonych. Mnie osobiście plastikowe kolczyki nie przypadły do gustu (ale to ze względu na sam wygląd, nie urażone uczucia).



Sam duet D&G tak skomentował całą sytuację:
"Biżuteria przypomina ozdobną ceramikę, która często pojawia się w sycylijskich domach, restauracjach i hotelach. I jest inspirowana Maurami, którzy w X wieku byli mieszkańcami Sycylii: miejsca, które jest ojczyzną Domenico Dolce i stale pojawia się w modzie Dolce & Gabbana. Kolczyki są hołdem dla Maurów, a motywy na ubraniach symbolizują opowieści i legendy z sycylijskich miast".
W historii sztuki dekoracyjnej takie motywy występują pod nazwą "blackamoors". Przedstawiają wizerunki czarnych ludów Afryki - głównie mężczyzn - w rzeźbie, biżuterii, heraldyce, a także designie przemysłowym. Szczególnie popularne były w XVIII i XIX wieku, od Rosji po Wenecję (np. Puszkin na swoim biurku w Sankt Petersburgu trzymał figurkę nagiego Murzyna). Zaś flaga Sardynii do dziś zawiera cztery motywy z głowami Maurów.*

Ciekawa jestem jakie są Wasze odczucia? Czy D&G świadomie promuje rasizm oraz czasy wyzysku i kolonializmu? Czy mielibyście coś przeciwko noszeniu kolczyków w kształcie głowy, czy to białej, czy czarnej?

Zapraszam do dyskusji.

*Wpis na podstawie tvn24.pl, yahoo.com.

J.

piątek, 28 września 2012

Masażer antycellulitowy.

Nigdy nie miałam problemu z cellulitem. Ze zdziwieniem czytałam wpisy dziewczyn, które walczą z pomarańczową skórką. Nie mogłam uwierzyć, jakim zabiegom się poddają. Właściwie to nigdy szczególnie mnie ten temat nie interesował. Rzucałam okiem na artykuł, po czym szybko przechodziłam do przyjemniejszego tematu. Aż do dzisiaj. Podczas kręcenia hula hopem, przeglądałam sobie różne gazety, a to Shape, a to MH, by w końcu przejść do gazetki promocyjnej Lidla. Na jednej ze stron, moim oczom rzucił się przyrząd do masażu antycellulitowego. Zaczęłam się zastanawiać, czy warto zainwestować 100 zł w takie urządzenie. Jak się domyślacie, kolejnym etapem było doszukiwanie się cellulitu na moim ciele. I wiecie co? Znalazłam! Aaaa... mam cellulit. Może nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, ale jednak. Masakra. Stąd mój wpis. Czy warto wydać 100 zł na to urządzenie? A może znacie inne, godne polecenia? Czekam na opinie i rady oraz wskazówki jak sobie poradzić z tym pomarańczowym świństwem.


A na koniec coś, a właściwie ktoś dla oka ;)))) Will, will you merry me? :)))) Mąż nie czyta ;)))


A właściwie czemu nie? Niech czyta i myka na siłownię :)))



J.

Pain is fuel.

No niestety nie w moim przypadku. Czasami zastanawiam się, po co człowiekowi mały paluszek. Dzisiaj miałam bardzo bliskie spotkanie z łóżkiem. Niestety wyszłam z tego bardziej poszkodowana niż wspomniany przedmiot. Mały palec mam wielkości dużego palucha i cierpię podczas każdego kroku. Jakie to szczęście, że do jeżdżenia na rowerku i przy kręceniu hula hopem nie trzeba używać palców (bo stopy to jednak zawsze się używa ;))) Nie mniej jednak cierpię, bardzo ;))) I jestem pośmiewiskiem całego domu, a Synek tylko szuka okazji, żeby nadepnąć mi na stopę ;))))


J.

czwartek, 27 września 2012

Zmiany, zmiany, zmiany...

Niech zmiany w wyglądzie bloga, będą zapowiedzią zmian w moim "sportowym" życiu. Czas spojrzeć prawdziwe w oczy. Rozleniwiłam się na maksa. Ale, ale... Grunt to umieć przyznać się do winy i postanowić poprawę. Racja? Co prawda, nie rzucę się od razu na ćwiczenia z Ewą (niestety brak czasu), ale absik, hh i rowerek - czemu nie :)



Walkę o piękne ciało czas zacząć :)))


 J.